Otoczony członkami gabinetu cieni, a także liderami najważniejszych związków zawodowych, Jeremy Corbyn przedstawił apokaliptyczny obraz Wielkiej Brytanii po Brexicie, w szczególności dla najgorzej zarabiających.

– To będzie hekatomba regulacji socjalnych. Jako ruch pracy będziemy głosowali za pozostaniem w Unii. Chcemy obronić zdobycze socjalne, które związki zawodowe w całej Europie wywalczyły: lepsze warunki pracy, dłuższe wakacje, mniej dyskryminacji, lepsze urlopy rodzicielskie – wymienił Corbyn. Zwrócił uwagę na utrzymanie narodowego systemu zdrowia (NHS), „największej zdobyczy Labour". Zdaniem Corbyna fundusz, który już teraz „jest na granicy bankructwa", poza Unią załamie się, bo cały kraj wpadnie w recesję. Nie wytrzyma także powrotu 52 tys. lekarzy i pielęgniarek do swoich krajów Unii. Zdaniem Corbyna Bruksela jest najlepszą gwarancją, że nie dojdzie do podpisania umowy o wolnym handlu z USA (TTIP), „symbolu ultraliberalizmu i dominacji koncernów".

Tego samego dnia wspólny list przeciw Brexitowi podpisali liderzy największych związków zawodowych, w tym Frances O'Grady z TUC i Len McCluskey z Unite. „Wyjście z Unii byłoby po prostu tragedią dla ludzi pracujących. Tylko w sektorze publicznym stracilibyśmy 525 tys. miejsc pracy" – napisali zwiazkowcy.

W ostatnich dniach sondaże pokazywały przewagę zwolenników Brexiotu, ale apel Corbyna może to zmienić. – Tylko głosy zwolenników Labour mają teraz szansę przechylić szalę na korzyść integracji. Do tej pory Corbyn nie chciał się angażować w kampanię, nie jeździł po kraju. Dlatego aż połowa lewicowego elektoratu nie wiedziała, czy Partia Pracy jest za pozostaniem w Unii czy przeciw. Narastała obawa, że ta część wyborców w dniu referendum nie pójdzie do urn albo wręcz zagłosuje przeciw członkostwu we Wspólnocie – mówi „Rz" Ian Bond, dyrektor Center for European Reform (CER).

Corbyn w przeszłości otwarcie sprzeciwiał się integracji, był też zwolennikiem wyjścia kraju z NATO i porzucenia przez Wielką Brytanię broni jądrowej. Za to wszystko został jesienią ub.r. oficjalnie pochwalony przez ambasadora Rosji w Londynie, Aleksandra Jakowenkę.