Sprawdziła pani, jak różnice zdań na temat brexitu wpływają na relacje rodzinne. Jaki był wniosek?
Przeprowadzałam wywiady na ten temat, sprawdzałam też, w jaki sposób o tym mówiono. Przede wszystkim ludzie zaczęli naprawdę dużo rozmawiać o polityce. Ale dowiedziałam się, że wypracowali też różne strategie, by godzić swoje racje. Były rodziny, w których byli zwolennicy wyjścia z UE i zostania w niej. Były osoby, które na etapie referendum w ogóle nie rozumiały, na co głosują. Niektórzy w domach w ogóle nie chcieli o tym rozmawiać i unikali tematu albo wybierali sobie inny moment na rozmowę. Tak było w przypadku rodziny, w której rodzice byli za wyjściem, a dzieci za zostaniem w Unii – wynik głosowania poznali na wspólnych wakacjach.
Brexit podzielił politycznie rodziny?
Media w Wielkiej Brytanii piszą o politycznym podziale, ale w moich badaniach nie widać, by przebiegał on w obrębie rodzin. Bo nawet jeśli bliscy się ze sobą nie zgadzali, dążyli do tego, by się o to nie kłócić. Wkładali naprawdę dużo energii w to, żeby ten proces nie wpłynął na ich rodziny.
Czego najbardziej obawiali się ankietowani?