Na dzień przed brexitem premier Boris Johnson zamiast z przedstawicielem Unii spotkał się sekretarzem stanu USA Mike'em Pompeo. Tak jakby chciał pokazać, że teraz przyszłość kraju leży nie po drugiej stronie kanału La Manche, ale za Atlantykiem.
Jednak zamiast planów rozwoju „specjalnych stosunków" z Ameryką po odzyskaniu przez Brytyjczyków swobody prowadzenia polityki handlowej, obaj politycy musieli pochylić się nad tym, jak zapobiec otwartemu konfliktowi między Londynem i Waszyngtonem.
Współpraca wywiadów
Dzień wcześniej mimo bardzo mocnych nacisków Amerykanów Johnson ogłosił, że Huawei będzie uczestniczył w budowie sieci internetowej piątej generacji, 5G. Szef rządu uznał, że tylko w ten sposób będzie mógł się wywiązać z obietnicy podłączenia w ciągu pięciu lat wszystkich gospodarstw domowych do internetu o wielokrotnie zwiększonej mocy. Zdaniem premiera to da się pogodzić z innym priorytetem rządu: zapewnienie bezpieczeństwa kraju.
– Nie ma powodów, dla których Wielka Brytania ma być pozbawiona najnowszych technologii – oświadczył szef rządu.
Chiński potentat co prawda nie będzie miał dostępu do najbardziej wrażliwej części nowego systemu. Ale powierzona mu konstrukcja systemów nadawczych i tak stanowi wyjątkowo intratną część kontraktu. Londyn wskazuje, że choć technologię 5G opanowała także Nokia i Ericsson, to ich oferta nie stanowi alternatywy dla Huawei. Odsunięcie Chińczyków oznaczałoby więc wieloletnie opóźnienie budowy nowej sieci z poważnymi skutkami dla poprawy wydajności brytyjskiej gospodarki. A na to w chwili wyjścia z Unią Wielka Brytania pozwolić sobie nie może.