Teraz jednak do tego grona ma okazję dołączyć Europa. Przepustką będą Copernicus, Galileo i EGNOS (European Geostationary Navigation Overlay Service). Pod tym nazwami kryją się trzy projekty kosmiczne, które mają szansę wywindować z pozycji kopciuszka w tej dziedzinie nie tylko największe gospodarki europejskie, ale również Polskę.

Nasz kraj obchodzi właśnie czwartą rocznicę przystąpienia do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Dotychczas w przestrzeni kosmicznej umieszczono tylko trzy polskie satelity: PW-Sat, będący wynikiem studenckiego projektu, oraz dwa satelity naukowe – Lem i Heweliusz. Wkrótce jednak pojawią się tam kolejne – następny obiekt akademicki, a także Światowid, czyli pierwszy satelita komercyjny.

Jednak to nie same satelity, ale oprogramowanie, podzespoły i usługi mogą stać się naszą specjalnością. Wciąż raczkujący rodzimy przemysł kosmiczny liczy, że właśnie Kopernik i Galileusz staną się dla niego trampoliną.

We wrześniu resort rozwoju przedstawił założenia strategii kosmicznej, która ma być ważnym elementem realizacji planu Morawieckiego. Sektor kosmiczny może być jednym z kół zamachowych naszej gospodarki, a takie rodzime firmy, jak Creotech, SatRevolution, Sener, GMV, Spaceforest, Astri czy Blue Dot Solutions – ważnymi graczami tej branży w Europie.

W prowadzonej przez ESA elektronicznej bazie przetargowej sektora kosmicznego zarejestrowanych jest już blisko 300 podmiotów z naszego kraju. Nie mam wątpliwości, że mocne zainteresowanie Unii Europejskiej kosmosem, poparte olbrzymim budżetem 12 mld euro, sprawi, iż o kolejnych Światowidach znad Wisły będzie jeszcze głośno.