W wojsku miały oszczędzać życie żołnierzy, uwalniając ich od najbardziej niebezpiecznych misji szpiegowskich czy prowadzenia ataku w warunkach nieuchronnego śmiercionośnego odwetu. Ale zalety zdalnie sterowanych maszyn szybko dostrzeżono i doceniono w cywilu. Dron Ogar firmy z Gliwic sposobiony jest np. do działań stricte pokojowych. Ma zapewnić błyskawiczny transport krwi między szpitalami w zakorkowanych aglomeracjach. Autorzy pomysłu są pewni, że drony pionowego startu poradzą sobie z tym lepiej niż ambulanse na sygnale.

Zdalnie sterowane statki powietrzne, lekceważone jako przedmiot modnych w tym roku pierwszokomunijnych podarków czy popularna bezzałogowa platforma do fotografowania weselnych gości, biorą na siebie coraz poważniejsze misje. Dzięki specjalistycznym sensorom pomagają ocenić stan upraw w gospodarstwach, monitorować linie energetyczne, planować inwestycje drogowe i oceniać szkody po wichurach i innych klęskach żywiołowych. Do obowiązku bezpilotowców należy coraz częściej pilnowanie bezpieczeństwa na drogowych i szlakach kolejowych albo – nużące na co dzień – patrolowanie granic.

Nic dziwnego, że w tych nieograniczonych możliwościach pokojowego wykorzystania dronów swoją szansę biznesową dostrzegli przedsiębiorcy. Jak dowodzi przykład firm, które postawiły na bezzałogowce, dronowe technologie należą do najbardziej innowacyjnych w przemyśle. To przecież nie przypadek, że prawdziwe sukcesy w sztuce budowania skrzydlatych robotów odnoszą młodzi inżynierowie, entuzjaści lotnictwa. Wielu z nich wywodzi się wprost z kół naukowych politechnik i ma za sobą doświadczenia w międzynarodowych konkursach. To bardzo dobrze, że dronowa branża w kraju jest w rękach zdolnych innowatorów, którzy zarabiają prawdziwe pieniądze, realizując swe pasje.