Do niedawna patrzyliśmy na Azję przez pryzmat taniej siły roboczej, nie zauważając rosnącego znaczenia tamtejszych gospodarek. Oczywiście sprawa jest bardziej złożona i krytykować można model oparty na przedziwnej symbiozie wolnego rynku i autorytaryzmu oraz liczne skandale związane z kradzieżami patentów. Faktem jest jednak, że zarówno Chiny, jak i USA mocno stawiają na edukację i rozwój nowych technologii. A wiele wskazuje, że znajdujemy się w przełomowym momencie.

Symboliczne znaczenie ma fakt, że IBM właśnie pochwalił się pierwszym komercyjnym komputerem kwantowym. To otwiera erę maszyn z ogromną mocą obliczeniową. Coraz więcej mówi się też o chmurze i sztucznej inteligencji. Często nie zdajemy sobie sprawy, że już korzystamy z tych rozwiązań. A będziemy coraz częściej. Można narzekać na cyfrową rewolucję, ale to jej nie zatrzyma. Lepszą strategią jest wykorzystanie szans, które ze sobą niesie. Niestety, w naszym kraju na razie jest z tym krucho. Rządzący deklarują, że Polska stawia na innowacyjność i ma szansę zostać potęgą high-tech. Ostro kontrastują z tym skąpe wydatki na innowacyjność i niska pozycja w rankingach. Razi też podkreślanie wyjątkowości naszego kraju i budowanie barier oddzielających nas od innych gospodarek Europy. Sytuacja geopolityczna na to nie pozwala. Na dłuższą metę trudno zakładać, żeby Polska radziła sobie dobrze w sytuacji, gdy słabnie nasz największy partner handlowy, czyli Niemcy.

Oczywiście z solidarnością w Europie i budowaniem wspólnego, silnego rynku bywa różnie. W tym kontekście cieszy fakt, że Unia dostrzegła potrzebę postawienia na nowe technologie, w tym na sztuczną inteligencję. To nie są puste słowa. Na horyzoncie są też miliardowe inwestycje publiczne i prywatne w ten sektor. Z inwestycjami bywa różnie – nie wszystkie się opłacają. Ale w tym przypadku niepodjęcie tego ryzyka oznaczałoby dla Europy porażkę.