Ale już o sierpień Grecy zaczynają się poważnie martwić. To wielki problem w tym kraju, gdzie w turystyce ma zatrudnienie jeden na każdych 5 pracujących.
Dzienne rezerwacje na przyszły miesiąc wyraźnie hamują, bo kolejne wyspy, ostatnio tak stało się w przypadku Rodos, zyskują status „pomarańczowy". Czyli jeśli sytuacja się pogorszy, to zostanie tam wprowadzona godzina policyjna i inne obostrzenia, które powodują, że wakacje przestają być tym, czym być miały. Najwięcej wątpliwości jest w przypadku przyjeżdżających z Niemiec, Szwecji i Wielkiej Brytanii.
Mykonos
— Po raz pierwszy od wielu lat nawet w połowie lata nie jesteśmy w stanie zrobić wiarygodnej prognozy na resztę sezonu. Rok temu wiadomo była pandemia, czyli sezon stracony. Ale w tej chwili nikt nie wie, ile będzie w stanie zarobić w sierpniu i wrześniu. Są takie chwile, że wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku i nagle coś się wydarza i znów nic nie wiadomo — przyznaje Yannis Retsos, prezes greckiej federacji turystycznej SETE.
Przed tegorocznym sezonem Grecja promowała swoje wyspy jako wolne od koronawirusa. To miało zachęcić turystów do przyjazdu. I potem nagle okazało się, że w mekce celebrytów, na wyspie Mykonos wzrost zakażeń był tak wysoki, że trzeba było na tydzień wprowadzić godzinę policyjną i zamknąć dyskoteki i kluby i wprowadzić ostre ograniczenia dla niezaszczepionych.