Zapomniana branża. Żadna tarcza finansowa jej nie dotyczy

Przedłużający się lockdown w gastronomii i hotelarstwie niesie za sobą konsekwencje także dla innych przedsiębiorstw. Jedną z silnie dotkniętych przez pandemię branż jest pralnictwo, a w szczególności firmy wyspecjalizowane w obsłudze HoReCa (hotele, restauracje, catering). Jednak nawet zakłady piorące dla szpitali borykają się z malejącym zapotrzebowaniem na ich usługi.

Aktualizacja: 31.01.2021 09:44 Publikacja: 31.01.2021 08:29

Zapomniana branża. Żadna tarcza finansowa jej nie dotyczy

Foto: Adobe Stock

Przedstawiciele branży apelują o włączenie ich do pomocy z tarczy 2.0. oraz o przyspieszenie szczepień dla pracowników.

W Polsce działa około 5,5 - 6 tys. pralni. To zarówno małe zakłady, zatrudniające jedną, dwie osoby i nastawione na klientów indywidualnych, jak i wielkie przedsiębiorstwa obsługujące klientów przemysłowych - hotele, szpitale, zakłady pracy. Przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 10 pracowników i obsługujących więcej niż kilka ton prania dziennie jest w kraju około 160, a tych największych, zatrudniających kilkaset osób i przerabiających dziennie powyżej 15 ton prania, ponad 30. To oznacza duże rozdrobnienie rynku, a co za tym idzie - słabość wielu działających na nim podmiotów. W efekcie pandemii, problemy mają wszystkie - pisze Business Insider Polska.

W najgorszej sytuacji są pralnie, które nastawiły się tylko i wyłącznie na hotele i gastronomię. Ich przychody spadły o 90 procent, a nawet do zera, bankrutują.

Przedstawiciele branży skarżą się na sytuację niepewności, w jakiej muszą funkcjonować. Co dwa tygodnie czekają na informację, czy dojdzie do odmrożenia branż, na współpracy z którymi oparli swoje biznesy. Brakuje także rozporządzenia, które jasno określałoby wymagania, jakie w świetle pandemii koronawirusa powinny spełniać pralnie obsługujące szpitale i hotele.

Przedstawiciele Związku Pracodawców Przemysłu Pralniczego zwrócili się do dwóch kolejnych ministrów zdrowia, Łukasza Szumowskiego i Adama Niedzielskiego, z prośbą o określenie takich standardów.

W kiepskiej sytuacji są także pralnie chemiczne, zlokalizowane często w galeriach handlowych. Choć nie mają zakazu prowadzenia działalności i są jednymi z nielicznych, otwartych w punktów usługowych, drastyczny spadek liczby klientów w galeriach mocno odbił się na ich przychodach. Wiele osób, w sytuacji niepewności finansowej, oszczędza na profesjonalnym praniu. Do tego dochodzi fakt, że zapotrzebowanie na pranie chemiczne ubrań spadło, bo pracownicy biurowi pracują z domów - pisze Business Insider Polska.

Małe pralnie, ulokowane na osiedlach lub w mniejszych miejscowościach, to często biznesy rodzinne. Brak zleceń oznacza nie tylko kłopoty firmy, ale brak środków do życia dla całej rodziny. W branży pracuje wiele kobiet, często powyżej 50. roku życia i samotnych matek.

Branża pralnicza zabiegała także w ministerstwie zdrowia o włączenie jej pracowników do zerowej grupy szczepień.

Przedstawiciele branży apelują o włączenie ich do pomocy z tarczy 2.0. oraz o przyspieszenie szczepień dla pracowników.

W Polsce działa około 5,5 - 6 tys. pralni. To zarówno małe zakłady, zatrudniające jedną, dwie osoby i nastawione na klientów indywidualnych, jak i wielkie przedsiębiorstwa obsługujące klientów przemysłowych - hotele, szpitale, zakłady pracy. Przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 10 pracowników i obsługujących więcej niż kilka ton prania dziennie jest w kraju około 160, a tych największych, zatrudniających kilkaset osób i przerabiających dziennie powyżej 15 ton prania, ponad 30. To oznacza duże rozdrobnienie rynku, a co za tym idzie - słabość wielu działających na nim podmiotów. W efekcie pandemii, problemy mają wszystkie - pisze Business Insider Polska.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców