W Polsce działa około 5,5 - 6 tys. pralni. To zarówno małe zakłady, zatrudniające jedną, dwie osoby i nastawione na klientów indywidualnych, jak i wielkie przedsiębiorstwa obsługujące klientów przemysłowych - hotele, szpitale, zakłady pracy. Przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 10 pracowników i obsługujących więcej niż kilka ton prania dziennie jest w kraju około 160, a tych największych, zatrudniających kilkaset osób i przerabiających dziennie powyżej 15 ton prania, ponad 30. To oznacza duże rozdrobnienie rynku, a co za tym idzie - słabość wielu działających na nim podmiotów. W efekcie pandemii, problemy mają wszystkie - pisze Business Insider Polska.
W najgorszej sytuacji są pralnie, które nastawiły się tylko i wyłącznie na hotele i gastronomię. Ich przychody spadły o 90 procent, a nawet do zera, bankrutują.
Przedstawiciele branży skarżą się na sytuację niepewności, w jakiej muszą funkcjonować. Co dwa tygodnie czekają na informację, czy dojdzie do odmrożenia branż, na współpracy z którymi oparli swoje biznesy. Brakuje także rozporządzenia, które jasno określałoby wymagania, jakie w świetle pandemii koronawirusa powinny spełniać pralnie obsługujące szpitale i hotele.
Przedstawiciele Związku Pracodawców Przemysłu Pralniczego zwrócili się do dwóch kolejnych ministrów zdrowia, Łukasza Szumowskiego i Adama Niedzielskiego, z prośbą o określenie takich standardów.