Unijny traktat z Maastricht z 1992 r. umożliwił im swobodne podróżowanie po kontynencie w poszukiwaniu nieograniczonej liczby słuchaczy. Około 85 proc. artystów z tej branży odbywało tourne po Europie co najmniej raz w roku – wynika z ankiety przeprowadzonej w maju Incorporated Society of Musicians (ISM).
Johnson chce od końca przyszłego roku ograniczyć wjazd obywateli krajów członkowskich Unii na Wyspy. Jest niemal pewne, że Unia w odpowiedzi zacznie kontrolować przyjazdy Brytyjczyków. – Swoboda podróżowania to jak złoty bilet – powiedziała brytyjska sopranistka Anna Patalong. – Ale to się kończy i nawet nie wiemy, co nas czeka – dodała.
Patalong jeździ na koncerty do krajów unijnych około 10 razy w roku. Twierdzi, że europejskie opery mniej chętnie będą zapraszały brytyjskich artystów, jeśli dojdą im koszty wiz i papierkowa robota z tym związana. Śpiewaczka i jej mąż baryton Benedict Nelson rozważają przeprowadzkę do Niemiec, gdzie jest kilka najsłynniejszych teatrów operowych, a więc większe możliwości zatrudnienia.
Brytyjscy muzycy chętnie grają na kontynencie również dlatego, że tutejsze orkiestry często wspierane są przez sute rządowe subsydia. Laurent Bayle, szef Paryskiej Filharmonii szacuje, że w koncertowych salach francuskiej stolicy brytyjskie orkiestry występują około 10 razy w roku, a francuskie w Londynie dwa razy.
Branża muzyczna wnosi do brytyjskiej gospodarki 5 mld funtów – szacuje ISM, grupujący 10 tys. członków i założony w 1882 r. przez kompozytora Edwarda Elgara. Stowarzyszenie nalega na rząd, by utworzył fundusz wspierający muzyków przez dwa lata po brexicie.