Berlinale 2016: "Geniusz" - film o tworzeniu i przyjaźni

„Geniusz” Michaela Grandage’a to kolejna prawdziwa historia, która trafiła na ekran.

Aktualizacja: 18.02.2016 12:08 Publikacja: 18.02.2016 11:54

Colin Firht, Laura Linney, Jude Law i Michael Grandage

Colin Firht, Laura Linney, Jude Law i Michael Grandage

Foto: AFP

Jej bohaterami są Thomas Wolfe – pisarz, autor m.in. „Spójrz ku domowi, aniele” i „Of Time and the River” oraz Maxwell Perkins - legendarny amerykański wydawca i redaktor, m.in. książek Ernesta Hemingwaya i F. Scotta Fitzgeralda. Nikt tak jak on nie potrafił odkrywać talentów i ich promować.

Grandage zrobił film o fenomenalnym profesjonaliście, któremu młody autor przynosi tysiące zapisanych przez siebie stron. I Perkins wśród tego zalewu słów znajduje dzieło. Ale żeby je wydobyć z paplaniny spędza z Wolfem dnie i noce na rozmowach, skrótach, wyrzucaniu całych akapitów, skreślaniu niepotrzebnych opisów i wątków. Faktem jest, że ze „Spójrz ku domowi, aniele” edytor usunął 90 tysięcy słów. Tak powstał pierwszy bestseller Wolfe’a, który zresztą natychmiast przyniósł Perkinsowi kolejnych 5 tysięcy stron do „obrobienia”, wciąż na bieżąco dopisując nowe rozdziały.

— Powoli zapominamy o Wolfe’ie — powiedział podczas konferencji prasowej w Berlinie John Logan, jeden z najlepszych hollywoodzkich scenarzystów. — Jeśli jego, a może jeszcze kilka innych osób udało nam się wyciągnąć z niepamięci, to już osiągnęliśmy swój cel.

W filmie, jak w życiu, Wolfe chce na kartkach papieru zamknąć całą Amerykę. Jest facetem, dla którego najważniejsze jest  pisanie. Wszystko inne mało się liczy. Nawet ukochana kobieta staje się zawalidrogą, bo żąda dla siebie odrobiny uwagi. Ale „Geniusz” nie jest filmem wyłącznie o tworzeniu. To również opowieść o przyjaźni. Perkinsa i Wolfe’a połączyły relacje niemal ojca i syna. Perkins – spokojny intelektualista – był niemal zafascynowany nadekspresyjnym, stale wybuchającym, wymachującym rękami i próbującym skupić na sobie uwagę Wolfem. Wolf czuł, że Perkins jest kreatorem jego sukcesu.

Michael Grandage jest cenionym reżyserem teatralnym. W stosunku do „Geniusza” padają zarzuty, że za kamerą nie potrafił oderwać się do sceny, że jego filmowy debiut jest przegadany, że toczy się głównie we wnętrzach: biurze i domu wydawcy, mieszkaniu pisarza. Mnie to absolutnie nie przeszkadza. Obserwowanie relacji ludzi tak bardzo się różniących, a jednocześnie tak bardzo się przyciągających naprawdę jest ciekawe. Zwłaszcza, że w Perkinsa i Wolfe’a wcielają się znakomici aktorzy: Jude Law i Colin Firth.

— Przed zdjęciami do „Geniusza” byłem dość zdenerwowany — przyznaje Michael Grandage. — Nigdy nie miałem do czynienia z materią filmową. Pomogli mi przyjaciele. Odwiedzałem ich na planie, podpatrywałem jak pracują, zadawałem dziesiątku pytań o technikę. Pewny byłem tylko jednego: że potrafię pracować z aktorami.

I właśnie kreacje aktorskie są wielkim atutem filmu. Jude Law jest wybuchowym, ponadaktywnym  i energetycznym Wolfem, zaś Colin Firth jako Perkins patrzy na jego wybryki i zachowania czasem z lekkim zdziwieniem, a czasem  z pewną pobłażliwością, ale jednocześnie docenia jego talent. Gra człowieka, która drugiej osobie daje z siebie wszystko. Właściwie redagując jego rękopisy niemal staje się współautorem jego dzieł. W ostatnich scenach filmu, już po przedwczesnej śmierci Wolfe’a w 1938 roku, Perkins siada za biurkiem i czerwonym ołówkiem kreśli jego kolejny manuskrypt. Kolejne powieści rzeczywiście Wolfe’a ukazały się w latach 1939-45.

Ciekawe, intensywne kino. Już dzisiaj mówi się, że nie będzie bez szans w przyszłorocznej edycji Oscarów.

Jej bohaterami są Thomas Wolfe – pisarz, autor m.in. „Spójrz ku domowi, aniele” i „Of Time and the River” oraz Maxwell Perkins - legendarny amerykański wydawca i redaktor, m.in. książek Ernesta Hemingwaya i F. Scotta Fitzgeralda. Nikt tak jak on nie potrafił odkrywać talentów i ich promować.

Grandage zrobił film o fenomenalnym profesjonaliście, któremu młody autor przynosi tysiące zapisanych przez siebie stron. I Perkins wśród tego zalewu słów znajduje dzieło. Ale żeby je wydobyć z paplaniny spędza z Wolfem dnie i noce na rozmowach, skrótach, wyrzucaniu całych akapitów, skreślaniu niepotrzebnych opisów i wątków. Faktem jest, że ze „Spójrz ku domowi, aniele” edytor usunął 90 tysięcy słów. Tak powstał pierwszy bestseller Wolfe’a, który zresztą natychmiast przyniósł Perkinsowi kolejnych 5 tysięcy stron do „obrobienia”, wciąż na bieżąco dopisując nowe rozdziały.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV