Michał Szułdrzyński: Kaczyński wzywa opozycję do tańca

PiS właśnie zaczęło inwestować w kolejne wybory parlamentarne. Pierwszy raz od miesięcy przejmuje inicjatywę i zmusza innych, by się do niej odnieśli.

Aktualizacja: 17.05.2021 12:11 Publikacja: 16.05.2021 19:10

Michał Szułdrzyński: Kaczyński wzywa opozycję do tańca

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Pierwsze reakcje dużej części opozycji na zaprezentowany przez PiS Polski Ład zdają się dowodzić, że partia rządząca cynicznie, ale niezwykle skutecznie, wybrała pole politycznego sporu. Zamiast szerokiego planu naprawy państwa, które wciąż jest z kartonu, a pokazała to m.in. pandemia, Jarosław Kaczyński przedstawił szeroki plan przebudowy polityki socjalnej opartej na transferach socjalnych.

Dlaczego to dla PiS wygodne? Bo podsyca główny społeczny i polityczny podział, który istnieje w Polsce. I w dodatku robi to tak, by działał na jego korzyść. Ustawia to bowiem Zjednoczoną Prawicę w roli rzecznika klas niższych, ludzi wykluczonych i zapomnianych, opozycję liberalną spycha zaś na pozycję obrońców zamożnych elit. Liberalni krytycy mają oczywiście rację, że polityczny pomysł PiS jest taki: kupić sobie poparcie mniej zamożnych, dając im pieniądze wyciągnięte z kieszeni zamożniejszych. Pytanie tylko, jaką odpowiedź na to ma opozycja? Jak odnajdzie się w tak narzuconym podziale? A może po prostu zagra, jak chce Kaczyński?

PiS, nazywając Polskim Ładem plan zwolnienia większości emerytów z podatku, zwolnienia z niego najsłabiej zarabiających i wspierania rodzin, którym rodzą się dzieci, nie tylko żeruje na społecznych podziałach (biedni przeciw bogatym, niewykształceni przeciw elitom, mieszkańcy wsi przeciw mieszkańcom miast), ale jeszcze dzieli samą opozycję. Lewica znów musi stanąć w kontrze do liberałów z Koalicji Obywatelskiej, którzy obronę elit mają w politycznym DNA.

Można się oczywiście zżymać na to, że PiS posługuje się językiem populistycznym, że używa argumentów, które dotrą do emerytów czy kasjerek w hipermarkecie. Ale to są właśnie wyborcy, którzy decydują ostatecznie o wyniku wyborów. Co do zaproponowania ma im opozycja? To, że muszą jeszcze ciężej i jeszcze dłużej pracować? Czy to, że trzeba bronić demokracji, trójpodziału władz, pluralizmu w mediach?

W ten sposób PiS mocno inwestuje (tak, wiem, pieniądze zamożniejszych obywateli) w przyszłe wybory parlamentarne. I jedną prezentacją piecze kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze, przedstawia plan społecznych transferów w dniu zniesienia części obostrzeń. To naturalne, że w chwili, gdy ruszają kawiarniane ogródki, gdy wreszcie można wyjść z domu bez maski, lepiej trafiają do nas pozytywne przekazy.

Po drugie, skłócony przez wiele miesięcy obóz władzy przedstawia się jako jedna drużyna, zdeterminowana do wygrania kolejnych wyborów. Jeśli po drugiej stronie jest przeżywająca najpoważniejszy chyba od 2015 roku kryzys opozycja, to PiS po raz pierwszy od dawna przejmuje polityczną inicjatywę i pokazuje się jako partia, która wciąż chce wygrywać wybory. Tej determinacji nie widać po drugiej stronie.

Po trzecie zaś, PiS odwraca uwagę od swoich kłopotów, od wyborów kopertowych, od majątku Daniela Obajtka, od własnej pazerności i nepotyzmu, zmuszając każdego uczestnika publicznej debaty, by odniósł się do przedstawionej propozycji.

Pierwsze reakcje dużej części opozycji na zaprezentowany przez PiS Polski Ład zdają się dowodzić, że partia rządząca cynicznie, ale niezwykle skutecznie, wybrała pole politycznego sporu. Zamiast szerokiego planu naprawy państwa, które wciąż jest z kartonu, a pokazała to m.in. pandemia, Jarosław Kaczyński przedstawił szeroki plan przebudowy polityki socjalnej opartej na transferach socjalnych.

Dlaczego to dla PiS wygodne? Bo podsyca główny społeczny i polityczny podział, który istnieje w Polsce. I w dodatku robi to tak, by działał na jego korzyść. Ustawia to bowiem Zjednoczoną Prawicę w roli rzecznika klas niższych, ludzi wykluczonych i zapomnianych, opozycję liberalną spycha zaś na pozycję obrońców zamożnych elit. Liberalni krytycy mają oczywiście rację, że polityczny pomysł PiS jest taki: kupić sobie poparcie mniej zamożnych, dając im pieniądze wyciągnięte z kieszeni zamożniejszych. Pytanie tylko, jaką odpowiedź na to ma opozycja? Jak odnajdzie się w tak narzuconym podziale? A może po prostu zagra, jak chce Kaczyński?

Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem