Joanna Ćwiek: Propozycja Szydło to próba gaszenia pożaru benzyną

Związek Nauczycielstwa Polskiego nie jest zachwycony propozycją rządu zmierzającą do podwyższenia pensji nauczycieli, ale przy równoczesnym podwyższaniu pensum. - Dzisiejsza propozycja rządu tylko zaognia konflikt, a nie łagodzi – powiedział po posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego Sławomir Broniarz. - W kontekście propozycji przedstawionych przez rząd nie ma szans na porozumienie – dodał szef związkowców.

Aktualizacja: 05.04.2019 20:15 Publikacja: 05.04.2019 13:54

Joanna Ćwiek: Propozycja Szydło to próba gaszenia pożaru benzyną

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Choć ostatecznej decyzji w sprawie strajku jeszcze nie ma, rozmowy ostatniej szansy się toczą a przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego Dorota Gardias zaproponowała, by kolejne rozmowy „ostatniej szansy” odbyły się w niedzielę o 18, związkowcy raczej sugerują, że strajku trudno będzie uniknąć. W opinii prezesa ZNP nie zachodzą żadne przesłanki, które dawałyby legitymację do dyskusji o wstrzymaniu akcji strajkowej.

Beata Szydło, przedstawiając w piątek rano „kontrakt społeczny dla nauczycieli”, zaproponowała, że przy podniesieniu pensum dla nauczycieli tablicowych z 18 do 22 godzin tygodniowo w 2020 r. nauczyciel dyplomowany zarobi średnio 6128 zł, w 2021 – 6653, w 2022 – 7179 zł a w 2023 r. – 7704 zł.

Jeśli jednak pensum wzrosłoby do 24 godzin tygodniowo nauczyciel dyplomowany zarobiłby w 2020 r. 6635 zł, w 2021 r. 7434 zł, w 2022 r. – 7800 zł a w 2023 zł – 8100 zł.

Jak wskazuje MEN, obecnie średnie wynagrodzenie nauczycieli wynosi 5603,19 zł. Jednak większości nauczycieli nie udaje się osiągnąć takich zarobków. Do średniej pensji dolicza się także np. nagrody jubileuszowe, które pracownik dostaje raz w życiu.

Z politycznego punktu widzenia propozycja złożona przez PiS nauczycielom jest strzałem w dziesiątkę. Nauczyciele nie są najbardziej lubianą grupą społeczną. Zarzuca się im niekompetencje, wypomina złe doświadczenia ze szkolnych lat, zazdrości wolnych wakacji i ferii a także niskiego pensum. Do opinii publicznej słabo przebijają się informacje o tym, że część swoich obowiązków nauczyciele wykonują w domu. Propozycja zwiększenia wymiaru godzin pracy przy tablicy w zamian za podwyżki to uderzenie w to, co najczęściej zarzuca się pedagogom. Można też przypuszczać, że wiele osób uzna, że jest to propozycja uczciwa. A jej ewentualne odrzucenie przez nauczycieli będzie dla nich potwierdzeniem, że nauczyciele to „lenie i obiboki.”

Ale z perspektywy nauczycielskich związków zawodowych nie jest to atrakcyjna propozycja, bo nie wiąże się ze zwiększeniem nakładów na oświatę ani podwyższeniem stawek za godzinę. To raczej klasyczne przełożenie pieniędzy z kieszeni do kieszeni.

W dodatku dość niebezpieczne dla nauczycieli. Więcej godzin lekcyjnych przypadających na jednego nauczyciela oznacza, że nauczycieli potrzeba będzie mniej. W dużych miastach, w których w szkołach ciągle brakuje kadry, można będzie w ten sposób uzupełnić wakaty. W małych, gdzie klas niewiele, może oznaczać zwolnienia lub zmniejszenia etatów u części z nich.

Obecnie niektórzy nauczyciele np. fizyki czy chemii łatają etaty nawet w czterech szkołach. Czy przy zwiększonym pensum będą jeździć po większej liczbie szkół?­­­

Obecnie brakująca liczba nauczycieli oznacza często nadgodziny. Powiększenie pensum to ich likwidacja i utrata możliwości dorobienia.  

Dla rządu wyższe pensum to także sposób na tańsze rozwiązanie problemu z brakiem nauczycieli w szkołach średnich, w których we wrześniu zacznie uczyć się podwójny rocznik. Już dziś dyrektorzy szkół mówią, że braki kadrowe będzie trudno zasypać, bo młodzi raczej nie garną się do pracy w szkole.

18 – godzinne pensum jest na pewno dyskusyjne. Tak samo, jak warto zastanowić się czy Karta Nauczyciela nie jest tworem przestarzałym. Być może warto pochylić się nad likwidacją stopni awansu i wynagradzać nauczycieli w bardziej elastyczny sposób, ale z uwzględnieniem ­­­nie tylko doświadczenia i wykształcenia, ale także zaangażowania w pracę. Pytanie tylko, czy pięć minut przed wielkim strajkiem w oświacie (ma protestować ok. 80 proc. szkół) należy poruszać tak drażliwą sprawę i zamiast próbować gasić pożar, podkręcać nastroje rozmową o zmianach systemowych. Teraz wszyscy powinni skupić się na tym, w jaki sposób powstrzymać nadchodzący paraliż w oświacie. 

Choć ostatecznej decyzji w sprawie strajku jeszcze nie ma, rozmowy ostatniej szansy się toczą a przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego Dorota Gardias zaproponowała, by kolejne rozmowy „ostatniej szansy” odbyły się w niedzielę o 18, związkowcy raczej sugerują, że strajku trudno będzie uniknąć. W opinii prezesa ZNP nie zachodzą żadne przesłanki, które dawałyby legitymację do dyskusji o wstrzymaniu akcji strajkowej.

Beata Szydło, przedstawiając w piątek rano „kontrakt społeczny dla nauczycieli”, zaproponowała, że przy podniesieniu pensum dla nauczycieli tablicowych z 18 do 22 godzin tygodniowo w 2020 r. nauczyciel dyplomowany zarobi średnio 6128 zł, w 2021 – 6653, w 2022 – 7179 zł a w 2023 r. – 7704 zł.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny