Grypa lub infekcje grypopodobne nie stanowią bezpośredniego i poważnego zagrożenia dla zdrowia, ale już powikłania po nich nie są błahą sprawą. Od zarażenia do pierwszych objawów mija od dwóch do trzech dni. Kolejny tydzień zajmuje leczenie grypy, ale osłabienie może trwać nawet przez kilka tygodni. W tym czasie jesteśmy narażeni na komplikacje, takie jak ostre zapalenie oskrzeli, ucha, zatok przynosowych, zapalenie płuc, a nawet niewydolność krążenia.
Na powikłania najbardziej narażone są dzieci, seniorzy, osoby przewlekle chore i z osłabioną odpornością. Jak dowodzą najnowsze analizy, istotną rolę może odgrywać również waga pacjenta.
Zaskakujące związki z BMI
Szeroko zakrojone badania przeprowadzone w sześciu meksykańskich szpitalach obejmowały 4778 osób z objawami grypy lub podobnych infekcji. 43 proc. badanych miało ciężką postać infekcji grypopodobnej, 16,3 proc. osób chorowało na grypę, u 55,2 proc. pacjentów potwierdzono obecność innego wirusa oddechowego (koronawirus, metapneumowirus, paragrypa i rinowirus), a u 28,5 proc. badanych nie określono rodzaju drobnoustrojów atakujących układ oddechowy.
Wyniki analiz były zaskakujące. Najniższe ryzyko hospitalizacji po infekcjach dróg oddechowych dotyczyło osób z mieszczącym się w normie indeksem masy ciała (BMI).
Badacze często używają BMI do badania ryzyka zdrowotnego związanego z wagą na poziomie populacji lub w bardzo dużych grupach. Wskaźnik ten oblicza się dla danej osoby. Waga w kilogramach podzielona jest przez kwadrat wzrostu w metrach. Większość ludzi spotkała się z tym pomiarem w kontekście doboru diety. Natomiast badacze często używają BMI do określania ryzyka zdrowotnego związanego z wagą na poziomie populacji lub w bardzo dużych grupach.