Szpiczak mnogi to najczęściej rozpoznawany nowotwór krwi. Statystyki pokazują, że jest to choroba osób starszych, a tych w naszym kraju jest coraz więcej. Średnia wieku zachorowań to 70 lat. Z roku na rok chorych przybywa.
Jeszcze kilka lat temu chorych ze szpiczakiem było około 3 tysięcy, dziś jest ich około 8 tysięcy. Co ważne, szpiczak, podobnie jak większość nowotworów układu krwiotwórczego, to nowotwór niezawiniony, który nie ma żadnego związku ze stylem życia pacjenta.
System modelowy
W polskiej hematologii możemy mówić o modelowym, jak i w kardiologii interwencyjnej, systemie opieki i leczenia chorych.
Najlepszym przykładem jest właśnie szpiczak mnogi – wyjaśnia prof. Wiesław Jędrzejczak, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Zarówno w grupie pacjentów kwalifikujących się do przeszczepu szpiku, jak i tych, którzy przeszczepu z różnych powodów nie mogą mieć, mamy dostępne praktycznie wszystkie możliwe i najnowocześniejsze terapie, jak lenolidomid czy bortezomib. Leki te mogą być stosowane sekwencyjnie, co oznacza, że pojawienie się każdego kolejnego leku stosowanego przed lub po już dostępnym wydłuża przeżycie pacjenta. Tym, na co narzekają hematolodzy, jest nierefundowanie w Polsce terapii skojarzonych.
Nowe leki spowodowały jednak, że hematolodzy po części padają ofiarą własnego sukcesu. O ile w innych nowotworach hematologicznych wciąż nie możemy mówić o wyleczeniu, o tyle w sposób zasadniczy zwiększyła się liczba pacjentów, gdyż podnieśliśmy skuteczność leczenia hematoonkologicznego. A to oznacza więcej pracy dla hematologów – pacjentów trzeba stale monitorować.