Reklama
Rozwiń

Polski sukces w hematologii na pół gwizdka

Hematologia: Im lepiej i skuteczniej leczymy pacjentów, tym więcej ich mamy. System nie do końca jest na to gotowy.

Publikacja: 17.08.2015 21:37

Szpiczaka można wykryć prostym badaniem krwi

Szpiczaka można wykryć prostym badaniem krwi

Foto: 123RF

Szpiczak mnogi to najczęściej rozpoznawany nowotwór krwi. Statystyki pokazują, że jest to choroba osób starszych, a tych w naszym kraju jest coraz więcej. Średnia wieku zachorowań to 70 lat. Z roku na rok chorych przybywa.

Jeszcze kilka lat temu chorych ze szpiczakiem było około 3 tysięcy, dziś jest ich około 8 tysięcy. Co ważne, szpiczak, podobnie jak większość nowotworów układu krwiotwórczego, to nowotwór niezawiniony, który nie ma żadnego związku ze stylem życia pacjenta.

System modelowy

W polskiej hematologii możemy mówić o modelowym, jak i w kardiologii interwencyjnej, systemie opieki i leczenia chorych.

Najlepszym przykładem jest właśnie szpiczak mnogi – wyjaśnia prof. Wiesław Jędrzejczak, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Zarówno w grupie pacjentów kwalifikujących się do przeszczepu szpiku, jak i tych, którzy przeszczepu z różnych powodów nie mogą mieć, mamy dostępne praktycznie wszystkie możliwe i najnowocześniejsze terapie, jak lenolidomid czy bortezomib. Leki te mogą być stosowane sekwencyjnie, co oznacza, że pojawienie się każdego kolejnego leku stosowanego przed lub po już dostępnym wydłuża przeżycie pacjenta. Tym, na co narzekają hematolodzy, jest nierefundowanie w Polsce terapii skojarzonych.

Nowe leki spowodowały jednak, że hematolodzy po części padają ofiarą własnego sukcesu. O ile w innych nowotworach hematologicznych wciąż nie możemy mówić o wyleczeniu, o tyle w sposób zasadniczy zwiększyła się liczba pacjentów, gdyż podnieśliśmy skuteczność leczenia hematoonkologicznego. A to oznacza więcej pracy dla hematologów – pacjentów trzeba stale monitorować.

Reklama
Reklama

Szpiczak daje bardzo nieswoiste objawy, ale jest stosunkowo łatwy do wykrycia. Główny objaw to ból kości – głównie kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Powoduje też niedokrwistość. Aby go wykryć, wystarczą trzy proste badania: morfologia, OB i ogólne badanie moczu. OB w tym nowotworze podnosi się bardzo szybko, w momencie wykrycia choroby ma ono poziom najczęściej trzycyfrowy. Czasami jest jednak i tak, że choroba uszkadza nerki, które filtrując krew, same ulegają uszkodzeniu. Wówczas OB nie jest podniesione, ale mamy pojawiający się białkomocz – stąd potrzeba badania ogólnego moczu.

Skąd więc wniosek, że sytuacja w polskiej hematologii stale się pogarsza? Wynika to z szybko rosnącej liczby chorych i za wolno rosnącej liczby lekarzy. Mamy bowiem w Polsce w tej chwili około 20 tysięcy pacjentów i kilkuset lekarzy. Co ciekawe, nie jest problemem brak chętnych czy kłopoty z etatami oraz organizacją nauczania, ale długi okres kształcenia. Hematologia to bardzo trudna dziedzina medycyny. Polacy żyją coraz dłużej i liczba nowotworów, w tym hematologicznych, będzie rosła lawinowo.

Sukces hematologii wynika także i stąd, że kilka lat temu zaczęły się pojawiać nowe leki, które bardzo zmieniły sytuację. Ponadto są to nowotwory biologicznie bardzo dobrze poznane. Lekarzom łatwo jest także pozyskiwać materiał biologiczny do badań – wystarczy pobrać krew.

To właśnie w hematologii zaczęła się era tak zwanych terapii celowanych. Dzięki nowym lekom pacjenci żyją nie tylko dłużej, ale i jakość ich życia jest lepsza. Dziś w wielu rodzajach nowotworów zamiast przeszczepu szpiku wystarcza podanie jednej tabletki dziennie, aby pacjent żył wiele lat.

Im dłużej żyją pacjenci, tym więcej pracy mają lekarze. Większość pacjentów wymaga stałego monitorowania (nawet jeśli w danym momencie nie potrzebują leczenia), a często jest to monitorowanie oparte na badaniach molekularnych, co oznacza konieczność wykorzystania wysokiej klasy sprzętu diagnostycznego.

Dlatego między innymi pojawiła się idea, aby pacjentów nie leczyć w szpitalu. Zaczęły powstawać tak zwane oddziały dzienne. Łóżka zajmują jednak pacjenci terminalni, którym nie można już pomóc. W Polsce bowiem nie ma ani jednego hospicjum hematologicznego, ponieważ prawo nie dopuszcza przetaczania w hospicjach składników krwi.

Reklama
Reklama

Kłopoty w pakiecie

Niestety, problemy pojawiły się w momencie wejścia w życie pakietu onkologicznego – tłumaczy profesor Wiesław Jędrzejczak. – Gdyby nie zbędna biurokracja, ta sama liczba lekarzy obsłużyłaby znacznie większą liczbę chorych.

Wypełnienie karty pacjenta onkologicznego DILO zajmuje lekarzowi ponad pół godziny. Jakby tego było mało, wprowadzono system monitorowania programów terapeutycznych. Prof. Jędrzejczak wyjaśnia: zmieniono programy terapeutyczne, nie zmieniając aplikacji. Stan ten trwa ponad osiem miesięcy. Co gorsza, wypełniania aplikacji nie można przerwać. Oznacza to, że każda niespodziewana sytuacja odrywająca lekarza od komputera oznacza ponowne ślęczenie nad ekranem i wpisywanie tych samych danych.

Co jednak najgorsze, program komputerowy nie dopuszcza wpisywania autentycznych danych. Jeśli dane jakiegoś pacjenta nie mieszczą się w widełkach przewidzianych przez program, to system nie pozwala wpisywać kolejnych rubryk. Trzeba oszukiwać.

Zdrowie
Zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży wkracza do polityki cyfrowej UE
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Zdrowie
Wyzwania dla zdrowia publicznego
Zdrowie
Podwyżki dla lekarzy i pracowników ochrony zdrowia. Ministerstwo Zdrowia odkrywa karty
Zdrowie
Otyłość wyzwaniem cywilizacyjnym XXI wieku
Materiał Promocyjny
Kolacja i odchudzanie – fakty i mity o ostatnim posiłku dnia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama