Psychiatra: wysyłanie policji do każdego mówiącego o samobójstwie to przesada

Wysyłanie policji do każdego, kto mówi, że chce popełnić samobójstwo, byłoby przesadą – mówi dr Jerzy Pobocha, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej. I ocenia, że prawo nie przewiduje traktowania agresywnych chorych inaczej niż przestępców, którymi nie są.

Publikacja: 26.07.2023 13:59

policja w szpitalu

policja w szpitalu

Foto: PAP/Leszek Szymański

Po strzelaninie w Poznaniu ocenił pan, że badania psychiatryczne i psychologiczne, które przechodzą osoby starające się o pozwolenie na broń, powinny zostać rozbudowane. Dlaczego to takie ważne?

Uważam, że mają one niską wartość prognostyczną, a ich wyniki nie pozwalają przewidzieć, w jaki sposób człowiek zachowa się w trudnej dla niego sytuacji. Dlatego też uważam, że nawet osoby, które mają już pozwolenie na broń, powinny raz na jakiś czas podlegać kontroli, ale też same pokrywać jej koszty. Zawsze istnieje bowiem ryzyko, że człowiek, który zechce popełnić samobójstwo, wykorzysta ułatwiające mu to narzędzia – skoczy z wysokiego budynku, jeśli jest w okolicy, sięgnie pod leki, które ma pod ręką czy użyje dostępnej mu broni. W służbach mundurowych tę ostatnią takiej osobie okresowo się zabiera.

Czytaj więcej

Eksperci o sprawie p. Joanny z Krakowa: Pomagając, nie można krzywdzić

Poza tym nie każdy, kto chce odebrać sobie życie lub zrobić krzywdę innej osobie, ma za sobą łatwą do prześledzenia wcześniej historię choroby, prawda?

Tak. Chociaż oczywiście weryfikuje się, czy osoba ubiegająca się o pozwolenie na broń nie była już poddana leczeniu psychiatrycznemu. Moim zdaniem należy wprowadzić przepis, w myśl którego podający nieprawdziwe informacje może zostać pociągnięty do odpowiedzialności takiej, jak za składanie fałszywych zeznań. Poza tym należałoby zbierać obiektywne dane o kandydacie, przeprowadzić wywiad środowiskowy, który miałby formę ustrukturyzowanego formularza, aby nie opierać się tylko na tym, co on sam przekazuje. A jeśli dojdzie już do zdarzenia takiego, jak w Poznaniu – powołać komisję, która wyda zalecenia i zadziała tak, aby podobna sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości; tak, jak w przypadku wypadków lotniczych.

Kwestia przekazywania policji informacji o cudzym stanie zdrowia jest ostatnio szeroko komentowana przy okazji sprawy pani Joanny z Krakowa. Jak pan do niej podchodzi?

Uważam, że lekarz nie może ujawniać informacji o tym, że jego pacjentka dokonała np. aborcji. Jeśli to wywołało kryzys, w trakcie rozmowy telefonicznej powinien on przede wszystkim próbować dotrzeć do przeżywającej go osoby, zasugerować, żeby wsparł ją ktoś bliski, choćby koleżanka lub sąsiadka, próbować zadziałać terapeutycznie. I oczywiście wezwać pogotowie, jeśli sytuacja okazuje się poważna. Jednak wysyłanie policji do każdego, kto nawet wprost mówi lekarzowi, że chce popełnić samobójstwo, byłoby przesadą, bo takich przypadków są tysiące.

Czytaj więcej

Ziobro o sprawie Joanny z Krakowa: Chciała się zabić z powodu wyrzutów sumienia

A jeśli zostanie już ona wezwana?

Wówczas razem z pogotowiem powinna jechać do szpitala, a potem co najwyżej czekać na korytarzu do czasu, aż lekarz poinformuje, czy znalazł przy pacjencie jakieś leki lub narzędzia, którymi mógł chcieć on wyrządzić sobie krzywdę. Standardem jest bowiem, że na SOR rekwiruje je właśnie personel medyczny. Jeśli pacjent zgłasza myśli samobójcze już w szpitalu, to kieruje się go na konsultację psychiatryczną i ewentualne dalsze leczenie. Policjanci są potrzebni tylko wtedy, kiedy jest on agresywny i ma przy sobie leki lub broń, a nie chce wpuścić ratowników do mieszkania. Jednak pierwszy raz słyszę, żeby funkcjonariusze zachowywali się tak, jak ci z Krakowa.

Jak ocenić, czy pacjent zanim trafi pod opiekę, na pewno nie stanowi dla siebie zagrożenia?

Potrzeba do tego ogromnego doświadczenia, którego brakuje wielu reagującym nadmiernie lekarzom. W przypadku pani Joanny wystarczyło wezwać pogotowie. Ale z drugiej strony trzeba przyznać, że w piersi musi uderzyć się całe środowisko psychiatrów, które do tej pory nie wypracowało standardów dotyczących tego, jak lekarz powinien zachować się w takiej sytuacji. Są one stosowane w innych krajach, gdzie żaden medyk nie zastanawia się na poczekaniu, jak zareagować. Tam bowiem, po przeanalizowaniu tysięcy podobnych przypadków, ustalono, jakie działanie jest właściwe, optymalne oraz najlepsze medycznie i prawnie.

Czy podobne standardy nie powinny obowiązywać policjantów, jeśli już mają do czynienia z osobą w kryzysie?

Pracuję z funkcjonariuszami od ponad 50 lat i uważam, że ostatnio niesłusznie posypały się na nich gromy. Chcę przypomnieć, że w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego nie ma mowy o sposobie postępowania policji wobec chorych, stanowiących zagrożenie dla życia lub zdrowia swojego i innych osób. Brak regulacji powoduje, że policja postępuje z nimi – gdy są agresywni czy niespokojni – tak samo, jak wynika to z ustawy o policji, czyli jak z przestępcami, którymi przecież nie są. To jest niebezpieczne, bo stosowanie środków przymusu bezpośredniego, takich jak na przykład wykręcanie rąk i brutalne obezwładnienie, może spowodować nawet zgon. Wystarczy wspomnieć tu o chorych na schizofrenię, u których stres prowadzi do wyrzutu katecholamin, czyli między innymi adrenaliny, a w konsekwencji nawet i do zatrzymania krążenia.

Zatem, pana zdaniem, zachowanie policjantów spowodowane było tylko brakiem odpowiednich narzędzi?

Tak, bo powinni oni mieć możliwość zapoznania się z elementami psychoterapii, żeby swoimi działaniami nie pogarszali stanu psychicznego pacjenta. Z jednej strony to oczywiste, ale z drugiej wydaje się niezauważalne, co pokazuje, jak bardzo dziurawe w niektórych swoich dziedzinach jest nasze prawo. Z pomocą pielęgniarek sam setki razy stosowałem środki przymusu bezpośredniego. Zgodnie z zasadami psychiatrii przytrzymywane są wtedy kończyny pacjenta, on sam kładziony jest do łóżka, przypina się go pasami bezpieczeństwa i podaje leki, a w międzyczasie się z nim rozmawia. W sytuacji mającej miejsce poza placówką służby powinny to robić razem: dwóch ratowników pogotowia ratunkowego i dwóch policjantów.

Po strzelaninie w Poznaniu ocenił pan, że badania psychiatryczne i psychologiczne, które przechodzą osoby starające się o pozwolenie na broń, powinny zostać rozbudowane. Dlaczego to takie ważne?

Uważam, że mają one niską wartość prognostyczną, a ich wyniki nie pozwalają przewidzieć, w jaki sposób człowiek zachowa się w trudnej dla niego sytuacji. Dlatego też uważam, że nawet osoby, które mają już pozwolenie na broń, powinny raz na jakiś czas podlegać kontroli, ale też same pokrywać jej koszty. Zawsze istnieje bowiem ryzyko, że człowiek, który zechce popełnić samobójstwo, wykorzysta ułatwiające mu to narzędzia – skoczy z wysokiego budynku, jeśli jest w okolicy, sięgnie pod leki, które ma pod ręką czy użyje dostępnej mu broni. W służbach mundurowych tę ostatnią takiej osobie okresowo się zabiera.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dobra osobiste
Eksperci o sprawie p. Joanny z Krakowa: Pomagając, nie można krzywdzić
Prawnicy
Jeden z najbardziej znanych prawników w Polsce odsunięty od zajęć ze studentami
Prawo dla Ciebie
Pokłosie afery Collegium Humanum? Będzie zaostrzenie przepisów o studiach podyplomowych
Spadki i darowizny
Ten testament wywołuje najwięcej sporów. Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok
Samorząd
Krzyże w warszawskich urzędach zakazane. Sprawa trafi do prokuratury
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?