Czarne od dymu płuca Polski

Większość osób, gdy widzi skrót POChP, myśli, że to jakieś ugrupowanie polityczne, a nie choroba – przekonywali eksperci.

Publikacja: 26.10.2015 20:00

W dyskusji brali udział (od lewej): prof. Karina Jahnz-Różyk, konsultant krajowy w dziedzinie alergo

W dyskusji brali udział (od lewej): prof. Karina Jahnz-Różyk, konsultant krajowy w dziedzinie alergologii, Wojciech Zawalski z Narodowego Funduszu Zdrowia, dr Grażyna Hart z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, prof. Elżbieta Wiatr z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, prowadzący debatę Marcin Piasecki, Jakub Gierczyński, ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia, prof. Jan Kuś z Kliniki Chorób Płuc Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc, prof. Paweł Śliwiński, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc, dr Jarosław Pinkas, b. wiceminister zdrowia, Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego, oraz posłanka Lidia Gądek

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Podobnie niewiele mówi ludziom nazwa „samoistne włóknienie płuc". Mało kto wie, że to straszliwy zabójca uśmiercający pacjenta średnio w ciągu trzech lat.

Polacy coraz częściej cierpią na niezakaźne choroby układu oddechowego. Są dwa podstawowe rodzaje tych chorób. – Do jednej grupy należy bardzo rozpowszechniona przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), a do drugiej samoistne włóknienie płuc i reszta chorób tzw. śródmiąższowych – mówił podczas Śniadania z „Rzeczpospolitą": „Zdrowie a choroby płuc", prof. Paweł Śliwiński, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc.

Druga grupa liczy ponad 200 różnych chorób, z których niektóre nie mają nawet klasyfikacji.

– Na większość z nich nie mamy specyficznego leczenia przyczynowego, dlatego nazywamy je chorobami sierocymi – powiedział prof. Jan Kuś z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie. – Wśród najczęstszych chorób śródmiąższowych wymienić trzeba sarkoidozę, zapalenie pęcherzyków płucnych oraz samoistne włóknienie płuc. To ostatnie schorzenie charakteryzuje się bardzo krótkim czasem przeżycia. Cierpi na nie kilka tysięcy ludzi w Polsce – mówił prof. Kuś.

Prof. Elżbieta Wiatr, także z warszawskiego instytutu, dodała, że nie znamy przyczyny chorób śródmiąższowych płuc, w przeciwieństwie np. do gruźlicy. Stąd leczenie jest bardzo trudne i wymaga eksperckiej wiedzy.

Koszty nie do policzenia

Inne wyzwania dotyczą leczenia POChP. – Z naszych szacunków wynika, że na POChP cierpią 2 mln Polaków – stwierdził prof. Śliwiński. – To mniej więcej tyle, co na cukrzycę. POChP dotyka przede wszystkim osób starszych i w większości palących. Prowadzi często do inwalidztwa, które powoduje konieczność przejścia na rentę.

– Koszt rent związanych z chorobami płuc to 5,5 proc. wszystkich wydatków na renty – uściśliła dr Grażyna Hart, naczelna lekarz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Jak zaznaczyła prof. Karina Jahnz-Różyk, konsultant krajowy w dziedzinie alergologii, POChP objawia się bardzo podobnie do astmy, inną ma jednak przyczynę. W POChP to palenie papierosów i zanieczyszczenie powietrza, w przypadku astmy – alergeny.

Różnica jest też taka, że na POChP chorują ludzie starsi, a na astmę młodsi. Inny jest więc rodzaj kosztów społecznych: w przypadku astmy są to utracone dni pracy i wydatki na leki, w przypadku POChP – renty, hospitalizacja, zgony.

Do tego dochodzi koszt niewymierny: ból, cierpienie, pogorszona jakość życia zarówno pacjenta, jak i rodziny. Bo to, czy pacjent może np. wyjść z domu i iść do kina lub na koncert, też jest ważne. W Polsce ludzie z POChP mają gorszą jakość życia niż na zachodzie Europy.

Lekarze rodzinni chcą więcej

– Jest to część szerszego problemu – zauważył dr Jakub Gierczyński,  ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia. – W ciągu ostatniego ćwierćwiecza przeciętna długość życia w Polsce wzrosła o siedem lat. To wielki sukces, ale niestety życie w dobrym zdrowiu niewiele się wydłużyło.

Jaka jest tego przyczyna? Dlaczego ludzie starsi na Zachodzie cieszą się lepszym zdrowiem niż u nas?

– Jeśli chodzi o liczbę lekarzy na głowę mieszkańca, jest ona u nas jedną z najniższych w Europie – stwierdził dr Jarosław Pinkas, były wiceminister zdrowia. – Mamy bardzo mało pieniędzy na leki. Jesteśmy też jedynym krajem w Europie, który wydaje tak mało na opiekę podstawową. Dobrym standardem jest 20 proc. budżetu służby zdrowia, a u nas jest to zaledwie 12 proc. Efekty są widoczne. Przecież dostęp do lekarza rodzinnego powinien być natychmiastowy, inaczej ta idea traci sens. Taki lekarz powinien też znać całą rodzinę, która jest pod jego opieką.

– Nie wszędzie w Polsce z medycyną rodzinną jest tak źle – zaprotestowała Lidia Gądek, posłanka PO i lekarz. – Idea ta funkcjonuje lepiej w Polsce powiatowej niż w wielkich miastach. Jako lekarz rodzinny mogę powiedzieć, że wielką przeszkodą w naszej pracy są zbyt małe przysługujące nam kompetencje. Za mało badań możemy wykonać sami. Na szczęście udało nam się teraz uzyskać zwiększenie kompetencji, a także nakładów na podstawową opiekę zdrowotną. Lekarz rodzinny będzie mógł wykonać badanie spirometryczne, a to znacznie usprawni diagnozę POChP.

Jak zauważyła Lidia Gądek, najprostsze przypadki tej choroby nie wymagają ciągłej opieki specjalisty, mogą być z powodzeniem leczone na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej. – Niestety, z doświadczenia wiem, że specjaliści bardzo chętnie te najprostsze przypadki zostawiają u siebie, bo nie wymagają od nich dużego wysiłku. A to wydłuża kolejki do specjalistów. Tymczasem lekarz rodzinny spokojnie może rozpoznać i leczyć POChP – dodała posłanka.

– POChP tak, ale samoistne włóknienie płuc i inne choroby rzadkie już nie – zaznaczył prof. Kuś. – Lekarz w średniej wielkości ośrodku widzi taką chorobę raz na parę lat, a może nawet raz w życiu. Tu trzeba zwiększenia świadomości i lekarzy rodzinnych, i pulmonologów, aby ludzie z chorobami śródmiąższowymi szybciej trafiali do ekspertów. Dziś opóźnienie w diagnozie włóknienia płuc wynosi w Polsce średnio dwa lata. To dramatycznie długi czas, jeśli weźmiemy pod uwagę, że przeżycie przy tej chorobie to trzy lata – stwierdził prof. Kuś.

– Problemem diagnostyki jest brak referencyjności ośrodków – dodał prof. Śliwiński. – NFZ płaci te same pieniądze za diagnozę zarówno powiatowemu ośrodkowi wykonującemu jedno badanie, jak i eksperckiej klinice robiącej komplet drogich badań.

– Niestety, takie oparcie się na referencyjności wymaga przemodelowania całego systemu. Może też doprowadzić do powstania ośrodków pseudoreferencyjnych – zastrzegł Wojciech Zawalski z Narodowego Funduszu Zdrowia. – W przypadku chorób rzadkich lepszym rozwiązaniem jest oparcie się na ośrodkach akademickich, czyli rozwiązanie stosowane obecnie.

Leki są, ale drogie

Uczestnicy debaty zgodzili się, że sprawa jest złożona i że innego podejścia wymaga POChP, a innego choroby rzadkie. – Tu potrzeba szerszej dyskusji, bo musimy się starać, by w tym całym systemie nie zaginął nam gdzieś pacjent, a o jego dobro tu chodzi – zaznaczyła prof. Jahnz-Różyk.

Tyle o diagnostyce. A co z leczeniem?

– Samoistne włóknienie płuc – tłumaczył prof. Kuś – dotychczas leczyliśmy dwiema metodami. Po pierwsze, podając tlen, ale to jest wyłącznie metoda paliatywna. Po drugie, przeszczepiając płuca. Niestety, przeszczepy są bardzo drogie i brak jest dawców, robimy kilkanaście takich transplantacji w roku, więc to nie rozwiąże problemu. Na szczęście ostatnio pojawiły się nowe leki na tę chorobę, pirfenidom i nintedanib. Są one drogie, bo innowacyjne. W Europie Zachodniej, ale nie tylko, bo np. również w Czechach, są refundowane. U nas są zarejestrowane, ale nie refundowane.

– Z tego co wiem, prace Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji dotyczące oceny skuteczności klinicznej i efektywności kosztowej tych terapii trwają – stwierdził dr Jakub Gierczyński. - W przypadku pozytywnej rekomendacji będziemy mieć spełniony pierwszy warunek, by leki na samoistne włóknienie płuc zostały włączone do koszyka świadczeń refundowanych, np. jako program lekowy NFZ.

A co z walką z POChP?

– Mamy teraz naprawdę dobre leki rozszerzające oskrzela – powiedział prof. Śliwiński. – Jeszcze kilkanaście lat temu pacjent musiał inhalować dwa leki cztery razy na dobę, dziś wystarczy jeden lek raz na dobę. To bardzo ułatwia leczenie. Konieczna jest sprawniejsza diagnostyka, szacujemy, że w Polsce są 2 mln chorych, a tylko 330 tys. zdiagnozowanych przypadków. I wreszcie profilaktyka. W 80 proc. przypadków przyczyną POChP jest palenie papierosów. Lekarze rodzinni nie mają szans na poważną rozmowę z pacjentami o paleniu, bo chory ledwo zdąży się rozebrać, lekarz go przebada i już mamy koniec wizyty, wchodzi następny pacjent.

Medecyna tego nie udźwignie

– Z leczeniem tej choroby nie jest źle – zgodziła się z profesorem posłanka Lidia Gądek. – Gorzej jest z diagnostyką, profilaktyką i rehabilitacją. Absolutnie kluczowa jest profilaktyka. Trzeba przerzucić część działań profilaktycznych na pielęgniarki. Nie zapominajmy też, że coraz więcej przypadków POChP jest efektem zanieczyszczenia powietrza.

– Mamy nadzieję, że m.in. dzięki ustawie o zdrowiu publicznym działania profilaktyczne będą w większym stopniu uwzględniane w budżecie ochrony zdrowia – stwierdził Jakub Gierczyński. – Jest to absolutna konieczność. Żyjemy coraz dłużej, ale teraz skutek tego jest taki, że coraz więcej jest ludzi chorych, często na kilka chorób przewlekłych jednocześnie. Musimy się starzeć zdrowo, bo sama medycyna naprawcza tego nie udźwignie.

Opinia

Wojciech Matusewicz, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji

Przyszłością jest immunosupresyjne leczenie raka płuc. W przypadku pacjentów z tymi schorzeniami ewidentnie widać, że leki innowacyjne wydłużają życie chorych znacznie bardziej niż chemioterapia. Bo ta ostatnia przedłużała je o kilka miesięcy, podczas gdy leki immunosupresyjne o kilka lat. Natomiast w przypadku pacjentów z POChP w Polsce mają oni dostęp do szerokiej gamy skutecznych leków. Oczywiście, gdy oceniamy skuteczność terapii przeciw POChP i astmie, bierzemy pod uwagę, czy leki pozwalają utrzymać aktywność zawodową. Schorzenia te dotyczą bowiem osób w wieku produkcyjnym. Leki innowacyjne na te choroby, które oceniamy w tej chwili, dają taką nadzieje, ale będziemy badać, czy są one skuteczne i bezpieczne.—kno

Podobnie niewiele mówi ludziom nazwa „samoistne włóknienie płuc". Mało kto wie, że to straszliwy zabójca uśmiercający pacjenta średnio w ciągu trzech lat.

Polacy coraz częściej cierpią na niezakaźne choroby układu oddechowego. Są dwa podstawowe rodzaje tych chorób. – Do jednej grupy należy bardzo rozpowszechniona przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), a do drugiej samoistne włóknienie płuc i reszta chorób tzw. śródmiąższowych – mówił podczas Śniadania z „Rzeczpospolitą": „Zdrowie a choroby płuc", prof. Paweł Śliwiński, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc.

Druga grupa liczy ponad 200 różnych chorób, z których niektóre nie mają nawet klasyfikacji.

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Zdrowie
Wypadanie włosów u kobiet nasila się z wiekiem. Czy można temu zapobiec?
Zdrowie
Co dalej z likwidacją porodówek? Będzie dodatkowe kryterium
Zdrowie
Polki nie badają piersi, bo się boją i wstydzą
Zdrowie
Prace nad Krajową Siecią Onkologiczną na ostatniej prostej
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Zdrowie
Środki z KPO na onkologię. Rusza wyścig z czasem