Marek Domagalski– Dzięki nowelizacji zarządzanie przedsiębiorstwami, które znalazły się w kryzysowej sytuacji, trafi w ręce wyselekcjonowanych specjalistów – uważa prof. Feliks Zedler, ekspert od prawa upadłościowego.
Surowsze wymagania wobec syndyków oraz większy nadzór nad ich działalnością ograniczy nieprawidłowości, do jakich w ostatnich latach dochodziło. Nierzetelni syndycy sprzeniewierzali bowiem powierzony ich pieczy majątek. Część spraw znalazła swój finał przed sądami karnymi.
Jak skomplikowane i trudne to sprawy, pokazuje choćby upadłość CLiF SA w grudniu 2001 r. Długi spółki sięgały wtedy 230 mln zł wobec trzech banków oraz ok. 6 tys. nabywców samochodów. Tymczasem w maju 2003 r. Sąd Najwyższy uznał upadłość za bezpodstawną, a sędzia Dariusz C. został skazany przez sąd dyscyplinarny m.in. za to, że akceptował, iż syndyk i jego pełnomocnik pracowali dla wierzyciela CLiF-a.
Dlatego też ustawa ma teraz zagwarantować, aby tak poważnymi sprawami jak upadłość przedsiębiorstwa zajmowali się specjaliści, a nie osoby przypadkowe.
W tej chwili trudno mówić o zawodzie syndyka, skoro obok kompetentnych syndyków są osoby, których kwalifikacje badane są tylko pod względem formalnym (przez prezesa sądu okręgowego). Selekcja ta nie daje gwarancji właściwej oceny, czy osoba ubiegająca się o wpis na listę kandydatów na syndyków ma wystarczające umiejętności. O wyznaczeniu tego czy innego syndyka dzisiaj niewiele można powiedzieć.