Jak słusznie zauważa profesor Lech Gardocki, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, wypowiadając się ostatnio w sprawie rzekomo politycznego charakteru protestów płacowych sędziów ([link=http://www.rp.pl/artykul/198889.html]"Sędziowie i polityka"[/link] z 2 października), zasada apolityczności nie oznacza, iż sędziowie nie mają i nie mogą mieć poglądów politycznych. To samo dotyczy prokuratorów, którym najpierw art. 58 ust. 3, a potem art. 44 ust. 3 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=255114]ustawy z 20 czerwca 1985 r. o prokuraturze[/link] od ponad 18 lat również zabrania przynależności do partii politycznych oraz uczestnictwa w działalności politycznej. W każdym razie trudno odmówić pozostającemu przy zdrowych zmysłach czy to sędziemu, czy prokuratorowi prawa do oceny tego, co się wyczynia w polityce, zwłaszcza tam, gdzie polityczne ekscesy szkodzą prawidłowemu funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości. Prawdą wydaje się także to, że na szczególnie negatywną ocenę zasługują populistyczne poczynania polityków względem funkcjonariuszy Temidy zmierzające do zdobycia poklasku metodą podważania autorytetu tych drugich na oczach zdezorientowanego, nierzadko ledwo wiążącego koniec z końcem, społeczeństwa.
[srodtytul]Faul jest faulem[/srodtytul]
Ponieważ igranie z zakorzenioną w konstytucji władzą sądowniczą w ostatnich dniach przyniosło gromy, większość parlamentarna postanowiła podbić serca wyborców grą w reformę prokuratury. Czego się nie robi w walce o sukces u schyłku dwóch lat panowania. Braku waloryzacji płac w wymiarze sprawiedliwości żaden Kowalski nie zauważy i nie doceni. Za to uderzenie w powszechnie nielubianą – bo niby za co? – prokuraturę, owszem, ucieszy go bardziej niż nie wiedzieć jak wyrafinowana restrukturyzacja służby zdrowia. Prokuratorzy wszystkim się już chyba narazili, więc niech mają za swoje, i basta!
Tak oto, z grubsza rzecz ujmując, doszło do przyjęcia propozycji zniesienia prokuratur apelacyjnych przez podkomisję nadzwyczajną do rozpatrzenia projektów nowelizacji ustawy o prokuraturze, podczas posiedzenia 6 października. Odbyło się to zresztą w okolicznościach bezprecedensowych nawet z politycznego punktu widzenia. Przypomnijmy: podkomisja rozpatrywała dwa projekty: rządowy i poselski pióra opozycji. W przeciwieństwie do adwersarzy rząd postanowił zachować apelacje, pisząc o tym w projekcie czarno na białym. Niemniej przepadły one głosami posłów koalicji. Słowem, temperatura gry wzrosła do tego stopnia, że sfaulowano rząd, choć jest on przecież większościowy.
A co na to rząd? Zobaczymy. Łatwego zadania bezsprzecznie on nie ma. Faul jest faulem, jednakże wejście w konflikt z mocodawcami nikomu dobrze nie wróży.