Gdy prawnik ma swoją gwiazdę

Jak lansują się adwokaci: Kodeks etyki zawodowej nie pozwala im reklamować usług. Jest na to sposób: reprezentowanie celebryty

Aktualizacja: 03.06.2009 10:23 Publikacja: 03.06.2009 09:17

Agata Kalińska-Moc nie ukrywa, że jej obecność w mediach miała pomóc przedstawić właściwy obraz jej

Agata Kalińska-Moc nie ukrywa, że jej obecność w mediach miała pomóc przedstawić właściwy obraz jej klientki

Foto: Fotorzepa, Marcin Zubrzycki Marcin Zubrzycki

Widzowie śledzący prace sejmowej komisji ds. afery Rywina dobrze zapamiętali spektakl, w jaki przekształciło się przesłuchanie głównego bohatera.

W sali kolumnowej Sejmu zjawia się niecierpliwie wyczekiwany producent filmowy Lew Rywin. Przy nim dwaj młodzi prawnicy: Marek Małecki i Piotr Rychłowski. Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy siedzą po bokach Rywina. Ten po każdym pytaniu konsultuje się z nimi, po czym solennie odmawia odpowiedzi. I twarze młodych adwokatów, i ich nazwiska zostały zapamiętane. Często pojawiały się w migawkach z sądowego procesu producenta i relacjach spod więzienia. Nic dziwnego, że kiedy dziś w wyszukiwarkę wpisujemy „Lew Rywin”, wyskakuje „Marek Małecki”.

Jak wygląda adwokat Agata Kalińska-Moc, nie trzeba telewidzom tłumaczyć. Wiele razy widzieli panią mecenas z Łodzi zmierzającą szybkim, zdradzającym stanowczość krokiem. Była zawsze tuż obok swojej klientki Anety Krawczyk, bohaterki seksafery w Samoobronie.

Każdego dnia do tysięcy anonimowych adwokatów trafiają tysiące anonimowych klientów. Ze sprawami karnymi, rozwodowymi, sporami o miedzę. Przez sądowe korytarze przelewa się morze mecenasów z teczkami pękatymi od akt, togami przewieszonymi przez ramię, z twarzami udręczonymi rutyną powtarzalnych czynności. A przecież adwokat to zawód dla ambitnych. Marzących nie tylko o pieniądzach, ale i sławie.

– Dla adwokata liczba klientów jest mniej istotna. Ważna jest jakość – mówi sentencjonalnie mecenas Henryk Dzido, wieloletni obrońca lidera Samoobrony Andrzeja Leppera.

[srodtytul]Jak zdobyć sławnego klienta[/srodtytul]

Największą szansę na wyjście adwokata z anonimowości jest sławny klient. Stała obecność dziennikarzy, kamer, mikrofonów gwarantuje wyrobienie nazwiska. Nikt jednak nie chce podzielić się wiedzą, jak zdobyć sławnego klienta. W jaki sposób doktor G. dotarł do adwokat Magdaleny Bentkowskiej? – Tajemnica adwokacka – mówi pani mecenas. Ale wcześniej prowadziła sprawę Marcina T., oskarżonego o szpiegostwo asystenta posła Gruszki.

Jeden sławny klient przyciąga następnych. Mecenas Małecki po sprawie Rywina reprezentował m.in. abp. Stanisława Wielgusa. Jak do niego trafił? – Wszystkie okoliczności współpracy są objęte poufnością ze względu na życzenie ks. arcybiskupa – tłumaczy mecenas.

[srodtytul]Adwokat czy celebryta[/srodtytul]

Kilka dni temu Lew R. znów znalazł się za kratkami. Tym razem z powodu zeznań świadka koronnego na temat fałszywych zaświadczeń lekarskich. Wraz z R. do aresztu trafiło kilku adwokatów. Prokuratura zarzuca im, że załatwiali swym klientom fałszywą dokumentację medyczną. Jeśli znajdą się dowody – sprawa jest oczywista. Przekroczyli granicę, której prawnik przekraczać nie może.

Ale co z coraz częstszą sytuacją, gdy adwokat występujący w głośniej sprawie staje się rzecznikiem prasowym i piarowcem klienta? Gdy jego działalność wychodzi poza salę rozpraw i przygotowanie pism procesowych? W głośnych sprawach sądowych przenika się świat mediów i palestry. Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Joanna Agacka-Indecka tłumaczy, że gdy sprawa jest medialna, nowe czasy wymuszają kontakty z prasą. – Adwokat powinien opinii publicznej wyjaśnić sprawę. Ale musi pamiętać o dystansie wobec klienta. Ma mówić o problemie, nie osobie. Identyfikacja z klientem nie służy profesjonalnemu wykonywaniu zawodu – mówi Agacka-Indecka.

Trudno jednak nie zauważyć, że adwokaci celebrytów sami zyskują sporą sławę i pomaga im to w karierze. Tym bardziej że kodeks etyki adwokackiej nie pozwala na reklamowanie swoich usług. Co innego słynne procesy – adwokat niby tylko wyjaśnia dziennikarzom sprawę. A tak naprawdę wyrabia sobie nazwisko.

Najpierw trzeba jednak znaleźć okazję, by wejść do elitarnego klubu adwokatów zajmujących się sprawami medialnymi. Jak się to robi? Nikt nie chce uchylić rąbka tajemnicy. Jak Aneta Krawczyk trafiła do kancelarii Kalińskiej-Moc? – Przez znajomego. Nie była to moja inicjatywa – zapewnia pani mecenas. Lew Rywin nie musiał szukać mecenasa Małeckiego, bo ten od 2001 r. obsługiwał jego firmę Heritage Films.

[srodtytul]Liczy się zaangażowanie[/srodtytul]

Obrona słynnych klientów przynosi różne profity. Mecenas Henryk Dzido przez lata reprezentował Andrzeja Leppera na sali sądowej. Gdy Samoobrona szła w górę w sondażach, dostał miejsce na senackiej liście i wszedł do parlamentu. Jego koleżanka Róża Żarska, która też broniła Leppera, w czasach prosperity przeniosła kancelarię z Pragi na ul. Ogrodową – tuż przy największym warszawskim sądzie. A z rekomendacji Samoobrony została potem sędzią Trybunału Stanu.

Kodeks etyki adwokackiej zabrania publicznego demonstrowania osobistego stosunku do klienta. Jednak to właśnie identyfikacja z klientem jest w mediach najbardziej pożądana. Przed kamerami najlepiej wypadają ci, którzy sprawiają wrażenie, że za klienta oddaliby życie. Kalińska-Moc nie ukrywa, że jej obecność w mediach miała pomóc przedstawić właściwy obraz jej klientki jako osoby pewnej siebie, przebojowej. Choć tak naprawdę, zdaniem Kalińskiej-Moc, była zagubiona.

Leszek Piotrowski, obrońca w procesach politycznych, dał się poznać jako niezłomny reprezentant rodzin górników zabitych w kopalni Wujek. Woził ich nawet do sądu w Katowicach własnym autem. Dziś były wiceminister sprawiedliwości w rządzie AWS z równym zaangażowaniem występuje jako oskarżyciel posiłkowy reprezentujący rodzinę Barbary Blidy. – Pieniądze są tu najmniej ważne. Frapuje mnie charakter sprawy, bo krzywda ludzka jest apolityczna – tłumaczy Piotrowski. Była już obrończyni doktora G. Magdalena Bentkowska (po 2 latach wypowiedziała pełnomocnictwo) twierdzi, że sprawę przyjęła głęboko przekonana do racji klienta i pogwałcenia praw człowieka przez niektórych polityków.

Wypowiadanie w mediach ostrych sądów w obronie klientów to już norma. Mecenas Małecki tłumaczył, że Rywin to postać medialna budząca zazdrość, dlatego powiedział w wywiadzie dla RMF, że w sprawie fałszywych zaświadczeń lekarskich Lew R. z pewnością jest pomawiany. Jednak prezes Naczelnej Rady Adwokacka zwraca uwagę, że zasada ta obowiązuje jedynie na sali sądowej i w pismach procesowych. Nie w radiu i telewizji.

[srodtytul]Blaski i cienie sławy[/srodtytul]

Słabą stroną prowadzenia głośnej sprawy – zwłaszcza karnej – jest to, że całą obronę przeprowadza się przy otwartej kurtynie. Wypytywany przez dziennikarzy klient może pod wpływem emocji powiedzieć coś, co pogorszy jego sytuację procesową. Izolowanie go nie zawsze się udaje, poza tym przejęcie przez adwokata kontaktów z prasą powoduje dodatkowe obciążenia czasowe. To dezorganizuje pracę z innymi klientami.

– Z wszystkimi dziennikarzami umawiałam się na jedną godzinę, by informowanie o stanie procesowym i stanowisku mojej klientki zajmowało jak najmniej czasu – opowiada Kalińska-Moc. – Umówiłyśmy się z panią Krawczyk, że ciężar nagabywania biorę na siebie, ale muszę wyrażać zgodę na jakiekolwiek wywiady udzielone prasie. Jednak zastrzega, że nigdy nie instruowała swojej klientki.

Sławni adwokaci w sławnych sprawach znajdują się na cenzurowanym. Każdy ich ruch jest oceniany przez kolegów z palestry. Kalińskiej-Moc oberwało się za to, że złożyła wniosek o zbadanie DNA domniemanego ojca dziecka klientki. – Gdybym tego nie zrobiła, uczyniłaby to prokuratura – tłumaczy adwokat.

Ale rozpoznawalność nie zawsze przynosi profity. Leszek Piotrowski opowiada, że ludzie go zaczepiają, by pochwalić. – Jednak kilka razy było nieprzyjemnie. Padło pytanie: jak pan może bronić tych sk… synów, złodziei. Wtedy mówię: – Przepraszam, nie wiem, o czym pan mówi. Jestem adwokatem, a każdy człowiek ma prawo do obrony.

Jednak prawdziwy problem pojawia się, gdy sława przemija, a jeszcze niedawno brylujący w mediach mecenas popada w zapomnienie. Dzido przyznaje: – Polityka była mi pomocna w działaniach adwokackich.

Najlepsze wnioski z tej lekcji wyciągnął Roman Giertych, były lider Ligi Polskich Rodzin.

Niedawno zapomniany, teraz wraca na scenę, dzięki prowadzeniu głośnych spraw. Zatrudniły go m.in. żony oficerów oskarżonych w aferze Nangar Khel i żona posła Janusza Palikota. Giertych znowu jest zapraszany do telewizji. Czasem mówi o prowadzonych sprawach, a czasem znów pytany jest o kwestie polityczne, zupełnie jak wtedy, gdy był wicepremierem.

I to Giertych wydaje się być na najlepszej drodze, by własną sławą przyćmić swoich klientów. W końcu chociaż sprawa rozwodu Palikota budzi wielkie emocje, to mało kto z Polaków wie, jak wygląda żona lubelskiego posła Platformy Obywatelskiej. A jak wygląda Roman Giertych, wie każdy. I chyba już tak zostanie.

[b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/06/03/gdy-prawnik-ma-swoja-gwiazde/]Skomentuj artykuł[/link][/b]

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara