Widzowie śledzący prace sejmowej komisji ds. afery Rywina dobrze zapamiętali spektakl, w jaki przekształciło się przesłuchanie głównego bohatera.
W sali kolumnowej Sejmu zjawia się niecierpliwie wyczekiwany producent filmowy Lew Rywin. Przy nim dwaj młodzi prawnicy: Marek Małecki i Piotr Rychłowski. Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy siedzą po bokach Rywina. Ten po każdym pytaniu konsultuje się z nimi, po czym solennie odmawia odpowiedzi. I twarze młodych adwokatów, i ich nazwiska zostały zapamiętane. Często pojawiały się w migawkach z sądowego procesu producenta i relacjach spod więzienia. Nic dziwnego, że kiedy dziś w wyszukiwarkę wpisujemy „Lew Rywin”, wyskakuje „Marek Małecki”.
Jak wygląda adwokat Agata Kalińska-Moc, nie trzeba telewidzom tłumaczyć. Wiele razy widzieli panią mecenas z Łodzi zmierzającą szybkim, zdradzającym stanowczość krokiem. Była zawsze tuż obok swojej klientki Anety Krawczyk, bohaterki seksafery w Samoobronie.
Każdego dnia do tysięcy anonimowych adwokatów trafiają tysiące anonimowych klientów. Ze sprawami karnymi, rozwodowymi, sporami o miedzę. Przez sądowe korytarze przelewa się morze mecenasów z teczkami pękatymi od akt, togami przewieszonymi przez ramię, z twarzami udręczonymi rutyną powtarzalnych czynności. A przecież adwokat to zawód dla ambitnych. Marzących nie tylko o pieniądzach, ale i sławie.
– Dla adwokata liczba klientów jest mniej istotna. Ważna jest jakość – mówi sentencjonalnie mecenas Henryk Dzido, wieloletni obrońca lidera Samoobrony Andrzeja Leppera.