Trybunał orzekał w sprawach wytoczonych przez Komisję Europejską siedmiu państwom UE: Belgii, Francji, Luksemburgowi, Austrii, Niemcom, Grecji i Portugalii.
Stwierdził, że wprawdzie działalność notariuszy ma gwarantować zgodność z prawem czynności podejmowanych przez strony, co leży w interesie ogółu, nie wiąże się to jednak z wykonywaniem władzy publicznej, tak jak jest ona rozumiana w art. 45 traktatu o Wspólnotach Europejskich. Toteż wymagany przez przepisy tych krajów warunek przynależności państwowej osób wykonujących ten zawód jest zakazaną przez traktat dyskryminacją.
Komisja Europejska wniosła o stwierdzenie uchybienia przepisom unijnym przez te państwa, w których dostęp do zawodu notariusza jest zastrzeżony dla własnych obywateli. Trybunał musiał zatem rozstrzygnąć, czy czynności wykonywane przez notariuszy są wykonywaniem władzy publicznej. Traktat WE stanowi bowiem, że do takiej działalności władczej nie stosuje się postanowień o swobodzie przedsiębiorczości. Tymczasem państwa twierdziły, iż notariusz świadczy usługi w formie wolnego zawodu, utrzymując, że jednocześnie jest funkcjonariuszem władzy publicznej, a więc nie dotyczy go zasada swobody przedsiębiorczości.
Trybunał uznał, że głównym zadaniem notariusza jest nadawanie czynnościom prawnym charakteru urzędowego. Podkreślił jednak, iż dotyczy to aktów lub umów, do których strony przystąpiły z własnej woli. Pośrednictwo notariusza zakłada zatem istnienie wcześniejszego (i uzgodnionego) zamiaru ich podjęcia przez te strony. Z tego właśnie wywnioskował, że powierzonych rejentom spraw nie można utożsamiać z wykonywaniem władzy publicznej, która oparta jest na państwowym przymusie. Tym bardziej że konkurują ze sobą oraz bezpośrednio i osobiście odpowiadają za szkody wyrządzone klientom przy świadczeniu usług. To nie są zaś cechy organów władzy publicznej.
Wczorajsze orzeczenia dotyczą także Polski. Bruksela zakwestionowała bowiem nasze przepisy o obywatelstwie wymaganym przy powołaniu na notariusza. Sprawa w Luksemburgu jest kwestią czasu.