Mimo że śmierć zdarza się codziennie, wciąż nie mamy precyzyjnych przepisów i procedur dotyczących stwierdzania zgonu oraz pieczy nad zwłokami. W wielu państwach działa taka instytucja - koronera, który łączy potrzebną w takich przypadkach wiedzę prawniczą i medyczną.
Czytaj także:
Ktoś musi stwierdzić zgon - w Polsce potrzebna instytucja koronera
W Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich prowadzona była np. bulwersująca sprawa mężczyzny - ofiary wypadku drogowego. W drodze do szpitala zmarł, wobec czego załoga karetki pogotowia wróciła na miejsce wypadku i tam zostawiła zwłoki. Ratownik medyczny nie jest bowiem uprawniony do stwierdzania zgonu. Uprawnienie takie ma lekarz pogotowia ratunkowego, ale do wypadków często wysyłani są sami ratownicy.
Problem pojawia się również w przypadku rodzin, których bliscy zmarli w domu. Dyspozytor często odmawia przyjazdu lekarza pogotowia, by stwierdził zgon i wypisał niezbędne dokumenty. Lekarz rodzinny może być zaś trudno dostępny (np. w weekendy), a bez karty zgonu rodzina nie może rozpocząć formalności z organizacją pogrzebu.
W kilku miejscowościach powierzono już lekarzom zadania koronera, opierając się na środkach samorządowych. Takie decyzje podjęli starostowie i prezydenci miast na prawach powiatu m.in. w Łodzi, Opolu czy Będzinie. W Piotrkowie Tryb. władze miasta zawarły umowy z pięcioma lekarzami, do których kontakty otrzymała policja i Straż Miejska. W Mysłowicach podpisano zaś umowę z tamtejszym centrum zdrowia.
W związku z tym Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do starostów i prezydentów miast o rozważenie powołania takich „powiatowych koronerów" bądź o zawarcie umowy z podmiotami leczniczymi na świadczenie tego rodzaju usług.