Przepisy polskiej ustawy o PIT nie są spójne z postanowieniami umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. A to właśnie te przesądzają ostatecznie o rezydencji podatkowej.
Od 1 stycznia br. zmieniła się w tej ustawie definicja miejsca zamieszkania osób fizycznych, kluczowa dla określenia sposobu, w jaki dochody tych osób podlegają w Polsce opodatkowaniu podatkiem dochodowym.
Określenie miejsca zamieszkania danej osoby decyduje o tym, czy jest ona polskim rezydentem podatkowym, czyli czy podlega w Polsce nieograniczonemu obowiązkowi podatkowemu - od całości dochodów, bez względu na miejsce położenia źródeł przychodów. Natomiast osoby, które nie mają miejsca zamieszkania w Polsce, podlegają nieograniczonemu obowiązkowi podatkowemu, co oznacza, że opodatkowane są tylko dochody osiągane przez nie na terytorium Polski.
Co więcej, ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych (dalej ustawa o PIT) różnicuje stawki podatkowe w zależności od tego, czy dana osoba jest, czy nie jest rezydentem podatkowym w Polsce.
Przykładowo dochody menedżerów będących rezydentami podatkowymi w Polsce będą opodatkowane znacznie wyżej niż dochody menedżerów nierezydentów. Jeśli cudzoziemiec uzyskujący w Polsce przychody z kontraktu menedżerskiego zostanie uznany za rezydenta, zapłaci PIT według progresywnej stawki 19, 30 i 40 proc. I to nawet, jeśli jego kontrakt menedżerski będzie zawarty w ramach działalności gospodarczej. Ten sam menedżer, niebędący polskim rezydentem podatkowym, zapłaci 20-proc. podatek. Przepisy odpowiedniej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania mogą jeszcze dodatkowo zmniejszyć jego obciążenie podatkowe w Polsce, jeśli będzie on posiadał certyfikat rezydencji podatkowej.