Z wersji angielskiej wynika, że aby Polak wykonujący wolny zawód np. na Litwie mógł tam rozliczać podatek, powinien mieć w tym kraju tzw. stałą placówkę dłużej niż pół roku. Wersja polska stanowi odwrotnie - wtedy płaci się PIT na Litwie, gdy stałą placówkę ma się tam krócej niż pół roku. Efekt jest taki, że np. nasi lekarze czy doradcy prawni mają mętlik w głowach. Choć przeważnie zdają sobie sprawę, że w razie wątpliwości interpretacyjnych pierwszeństwo ma umowa w języku angielskim, to jednak pozostają obawy, czy gdy przyjdzie do rozliczania się z fiskusem, urzędnicy nie wezmą pod uwagę polskiej wersji traktatu.
Nawet jeśli podatnik będzie miał rację i ostatecznie wygra ewentualny spór z władzami skarbowymi, to wcześniej będzie musiał oddać fiskusowi np. 30 czy 40 proc. swoich dochodów. Odzyskane po kilku latach pieniądze będą miały już inną wartość. Wskazując ministerstwu błąd w tłumaczeniu, dowiedzieliśmy się, że teraz pomyśli o jego naprawieniu.