Szefowa stacji Julia Ostrowska tłumaczyła podczas poniedziałkowej prezentacji w Kijowie, że chodzi o „deokupację świadomości” mieszkańców Krymu oraz wschodniej części kraju. Stwierdziła, że ludzie „już się zmęczyli upolitycznionym produktem”. – Chcą oglądać to, co relaksuje – mówiła.
Władze w Kijowie tłumaczą, że nowa stacja pomoże powrócić mieszkańcom tych terytoriów do kulturalnej, politycznej i społecznej strefy Ukrainy.
– Ludziom, którzy od sześciu lat żyją w warunkach izolacji informacyjnej i szukają, gdzie tylko się da, alternatywnej informacji, omijając liczne rosyjskie blokady, Ukraina proponuje się zrelaksować. Tylko tyle? – mówi „Rzeczpospolitej” Anna Andrijewska, pochodząca z Krymu dziennikarka działającego w Kijowie portalu Krymr.com. – Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie na okupowanym Krymie chcą obiektywnej i uczciwej informacji o polityce Ukrainy wobec nich. Na rozrywkę jest popyt, ale nie jest priorytetem – dodaje.
W Donbasie, podobno jak na Krymie, nie ma ukraińskich stacji telewizyjnych. Kablówki proponują duży wybór rosyjskich stacji, muzycznych, a nawet przyrodniczych. Są też własne stacje informacyjne, które bardzo przypominają regionalne filie rosyjskich stacji propagandowych. Codziennie informują o aktywności liderów separatystów. Jeżeli wspominają o sytuacji na Ukrainie, to wyłącznie w kontekście „wiadomości z zagranicy”.
– Pracowników budżetówki, emerytów i handlarzy uprzedzono, że do 1 kwietnia mają otrzymać paszport tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL), następnie mają ustawić się w kolejce po rosyjski paszport. W przeciwnym wypadku grożą, że wstrzymają wypłatę emerytur, zarobków oraz nie pozwolą na przerejestrowanie majątku – mówi „Rzeczpospolitej” mieszkaniec Doniecka, który ze względów bezpieczeństwa zastrzega anonimowość.
– Najbliższe miejsce po paszporty DRL w kolejce elektronicznej przypadają na październik. By nie mieć problemów, trzeba się zapisać, wydrukować i włożyć taki wydruk do paszportu ukraińskiego – opowiada.