Nagrodą dla utalentowanych muzyków były owacje na stojąco i gromkie domaganie się bisów przez wiernych fanów zespołu szczelnie wypełniających salę.
W sobotę konkurencją dla występu nie był nawet mecz Polska – Belgia. Tournée po Europie promuje nowy, dwupłytowy album „Live in Hamburg”, który warszawska publiczność mogła kupić wyjątkowo, kilka dni przed premierą. Trio wystąpi jeszcze w Łodzi i Gdyni.
Esbjörn Svensson Trio, które skróciło nazwę do e. s. t., jest fenomenem na europejskiej scenie. Na niezwykłą popularność zapracowali setkami koncertów w najmniejszych nawet klubach, gdzie wywoływali aplauz słuchaczy niekoniecznie obytych z muzyką jazzową. Natomiast uznanie przyniosła im oryginalność brzmienia i dopracowane kompozycje. Warto podkreślić, że ich koncerty są w pełni improwizowane i choć warszawskie przypominały schematem ten zarejestrowany rok temu w Hamburgu, to nawet te same kompozycje zagrane zostały inaczej. I w tym również tkwi twórcza siła Szwedów.
Koncert rozpoczął pianista Esbjörn Svensson od nastrojowej solówki wprowadzającej w tytułowy utwór poprzedniego albumu „Tuesday Wonderland”. Podobną introdukcję zagrał w Hamburgu, ale ta warszawska wydawała się bardziej stonowana.
Cechą charakterystyczną muzyki e. s. t. jest również granie kolejnych utworów bez przerw na oklaski, by nie zakłócać dramaturgii. A ta rozwija się zwykle od powolnych akordów fortepianu, następnie dołączają: kontrabas Dana Berglunda i perkusja Magnusa Öströma. To oni dodają pianiście skrzydeł. W temacie „Eighthundred Streets by Feet” ekspresja muzyków sięgnęła w finale zenitu niczym erupcja wulkanu jazzowej improwizacji.