Rosati twierdzi, że nie pisał żadnych raportów dla służb, ani relacji ze spotkań. Swoje kontakty z SB określił jako standardowe procedury, które przechodzili wszyscy studenci starających się o wyjazd na stypendium zagraniczne.

Były szef MSZ przyznał, że w 1978 roku roku, przed wyjazdem do USA rozmawiał z pracownikiem MSW, który nakazał mu skontaktowanie się z polskim konsulatem w Nowym Jorku. Na miejscu miało okazać się, że pracownik konsulatu, który opiekował się stypendystami, domagał się informacji, które - jak to okreslił Rosati - nie miały związku z jego stypendium.

Minister twierdzi w oświadczeniu, że po kilku spotkaniach zorientował się w zamiarach dyplomaty i odmówił współpracy. Przyznał jednak, że utrzymywał z nim kontakty na stopie towarzyskiej, bo - jak napisał - "mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy, a nasze dzieci chodziły do tej samej szkoły w Nowym Jorku".

Dariusz Rosati przypomniał, że dwukrotnie w 1998 oraz 2004 roku składał oświadczenia lustracyjne, które nie zostały zakwestionowane przez Rzecznika Interesu Publicznego.

Poinformował też, że w styczniu zwrócił się do IPN z wnioskiem o udostępnienie akt na swój temat. Eurodeputowany twierdzi, że nie otrzymał odpowiedzi ze strony instytutu.