W encyklopediach można o niej znaleźć jedynie wzmianki. Mało kto wie, że jest autorką kilku świetnych pomników – Małżonków Curie w Lublinie, Bolesława Prusa w Nałęczowie, a także Nkrumaha w Ghanie. Była wszechstronna: rzeźbiarka, malarka, tkaczka. Proponowała nowatorskie rozwiązania. Wykształcona w pracowni Xawerego Dunikowskiego i Mariana Wnuka debiutowała w czasach socrealizmu, fatalnych dla sztuki poszukującej. A fascynowały ją wówczas deformacje figury spod znaku Henry’ego Moore’a. Po dyplomie stała się wyrazistą osobowością naszej rzeźby. Na przełomie lat 50. i 60. zaczęła łączyć rzeźbę z architekturą. Mieszanie „sztuki czystej” i użytkowej? Rzecz wówczas nie do pomyślenia. Nic dziwnego, że jej projekty mostów, skrzyżowań dróg odbierano jako szokujące. Rzeźbiarka miała jednak szczęście: poza krajem spotkała ludzi otwartych na eksperymenty. Jedną z jej koncepcji wykorzystał Oscar Niemeyer w Brasilii. Potem kariera naszej rodaczki potoczyła się z górki, ale wieści o tym szczątkowo docierały do Polski. Teraz możemy docenić jej śmiałe pomysły. Szkoda że większość pozostała w fazie projektów.

Galeria Zachęta, pl. Małachowskiego 3, tel. 022 827 58 54, wystawa czynna od 7.12 do 24.02.2008 r.