Do redakcji „Rz” przyszli strażnicy z Referatu Patrolowo-Interwencyjnego i Wydziału Specjalistycznego. Są to specjalnie szkoleni funkcjonariusze, którzy mają wspierać policję w poważnych akcjach. – Szlag nas trafia, kiedy mamy jechać do wiewiórki – zaczynają opowieść, z której śmieje się cała SM.
Dyspozytorka wysłała patrol „reagusów”, czyli tych z Referatu Szybkiego Reagowania, do parku Agrykola. Na drzewie siedziała wiewiórka i rzucała w spacerowiczów orzeszkami. Jechali w korkach przez godzinę, by obejrzeć wiewiórkę. – Nic więcej nie mogliśmy zrobić, bo żaden z nas nie potrafi stwierdzić, czy zwierzak jest chory na wściekliznę, czy się bawi. Od tego jest patrol ekologiczny – mówi strażnik.
Innym razem „reagusów” wysłano do... pilnowania kamer monitoringu miejskiego i fontanny w jednym z parków.
– Fontanna była notorycznie malowana sprejem, a kamery drogie, więc mógł je ktoś ukraść. Stali więc nasi koledzy w parku, nawet fajną robotę mieli, spokojną – żartowali strażnicy.
Najczęściej „reagusy”, których wyszkolenie jest prawie dwukrotnie droższe niż zwykłych strażników, kierowani są na interwencje przy źle zaparkowanych samochodach. Stoją np. z lizakami na Chmielnej, bo ulica, która ma być pasażem dla pieszych, stała się bezpłatnym parkingiem. – W tym czasie do bójek wysyłane są gorzej przygotowane patrole – mówi strażnik. – To może się źle skończyć.