Rz: Prezydenci miast, które zorganizują Euro 2012, zwierają szeregi. Wspólnie chcą teraz walczyć o pieniądze na swoje stadiony. Nie obawia się pan ich żądań?
Mirosław Drzewiecki: To są rozsądni ludzie i na pewno nie zrobią nic, co mogłoby zagrozić organizacji przez Polskę tej imprezy. Nie może być takiej sytuacji, że wykorzystają Euro 2012, żeby coś nadmiernie wytargować.
To znaczy, że nie mają co liczyć na zbyt wielkie pieniądze?
One na pewno będą, ale to, ile miasta otrzymają z budżetu państwa, będzie wiadomo dopiero po 3 marca, bo wtedy UEFA zdecyduje, ile ostatecznie miast zorganizuje Euro 2012. Wtedy będziemy wiedzieć, jak dzielić te pieniądze.
Prezydenci alarmują, że oni muszą to wiedzieć już...