Okradziony sprzedawca nie uzyskał pomocy od władz miasta

Ratusz nie umorzy długu byłemu pracownikowi ZTM, który został obrabowany z pieniędzy i biletów

Publikacja: 18.01.2008 00:49

Okradziony sprzedawca nie uzyskał pomocy od władz miasta

Foto: Rzeczpospolita

– Jestem zaskoczony – mówi ze łzami w oczach 59-letni Jerzy Mierzejewski. – Nie wiem, co mam robić. A muszę oddać 50 tys. zł.

O jego sprawie „Rz” napisała niemal dwa miesiące temu. Pan Jerzy pracował w ZTM, gdzie sprzedawał bilety. 31 października 2000 r. handlował nimi do późnej nocy, utargu nie mógł wpłacić w kasie ZTM, bo była nieczynna. Zawiózł więc radiowozem MZA utarg do swego mieszkania na Bemowie. Na klatce schodowej napadli go bandyci, pobili i zrabowali bilety oraz gotówkę. Stracił 100 tys. zł.

Gdy leżał w szpitalu, został zwolniony z pracy. ZTM zażądał od niego zwrotu zrabowanej kwoty i skierował pozew do sądu. Ostatecznie w 2006 r. sąd nakazał Mierzejewskiemu zwrócenie 70 tys. zł. Uznał, że nie dochował on należytej staranności przy transporcie gotówki i biletów. Jednocześnie zganił ZTM za to, że nie zapewnił ochrony swoim pracownikom.

Na początku 2007 r. pan Jerzy wystąpił do dyrektora ZTM o umorzenie choć części kwoty. Po kilku miesiącach dostał odmowę. Od kwietnia spłaca dług, na ten cel wziął kredyt i pożyczkę w pracy (znalazł zatrudnienie w MZA). Do dziś spłacił 20 tys. zł.

Miesiąc temu wystąpił do władz miasta o umorzenie reszty należności – ponad 50 tys. zł. Argumentował to trudną sytuacją materialną i złym stanem zdrowia. To nie przekonało urzędników. Ich zdaniem anulowanie długu mogłoby narazić urząd na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych.

– Skarbnik musiał wziąć pod uwagę fakt, że pan Mierzejewski został skazany przez sąd, bo złamał przepisy dotyczące przenoszenia pieniędzy – relacjonuje Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza.

– Najgorsze jest to, że w piśmie od skarbnika zaniżono wysokość kwoty, którą już spłaciłem. Ja mam udokumentowane ponad 20 tys. zł, a napisali, że 16 – mówi załamany pan Jerzy.

Po publikacji w „Rz” jego sytuacją zainteresowali się dziennikarze TVN i Radia Zet. Przedstawiciele ZTM i MZA obiecywali wtedy pomoc. Nic jednak nie zrobili. W grudniu pan Jerzy wystąpił do MZA o zapomogę. Do dziś nie otrzymał odpowiedzi.

Co może teraz zrobić?

– Mogę tylko poradzić, aby wystąpił o rozłożenie kwoty na raty – mówi Tomasz Andryszczyk. Pan Jerzy zapowiada, że złoży dziś taki wniosek.

– Jestem zaskoczony – mówi ze łzami w oczach 59-letni Jerzy Mierzejewski. – Nie wiem, co mam robić. A muszę oddać 50 tys. zł.

O jego sprawie „Rz” napisała niemal dwa miesiące temu. Pan Jerzy pracował w ZTM, gdzie sprzedawał bilety. 31 października 2000 r. handlował nimi do późnej nocy, utargu nie mógł wpłacić w kasie ZTM, bo była nieczynna. Zawiózł więc radiowozem MZA utarg do swego mieszkania na Bemowie. Na klatce schodowej napadli go bandyci, pobili i zrabowali bilety oraz gotówkę. Stracił 100 tys. zł.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!