Pacjenci już odczuli, że przez kryzys w NFZ ubyło pieniędzy. Jak wynika z sondażu GfK Polonia dla "Rz", w ubiegłym roku nie odczuli żadnej poprawy. Przeciwnie – 26 proc. uznało, że pogorszył się ich dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej, 16 proc. ocenia tak dostępność szpitali, a aż 33 proc. miało większe kłopoty z otrzymaniem porady lekarza specjalisty.
79 proc. badanych w poprzednim sondażu "Rz" nie oczekuje poprawy w tym roku. Niestety, trafnie. Dyrektorzy szpitali i przychodni ostrzegają, że będzie on jeszcze trudniejszy. – Moja placówka ma kontrakt z NFZ o 8 procent niższy niż rok temu. To musi się odbić na dostępności wizyt u specjalistów – mówi Maciej Sokołowski, dyrektor największego na Dolnym Śląsku zespołu przychodni specjalistycznych. Wszystko wskazuje też na to, że fundusz nie zapłaci za pacjentów przyjętych ponad limit. Przez to w tym roku mniej osób będzie miało szansę na leczenie. – Będziemy ściśle przestrzegać limitów – zapowiada Jan Krakowiak, dyrektor szpitala w Tomaszowie Mazowieckim.
– Po pewnym czasie ci pacjenci, którzy zbyt długo czekali w kolejce na zabieg, trafią do nas jako wymagający pilnej interwencji – przewiduje Janusz Chełchowski, dyrektor szpitala w Olsztynie. – Na dłuższą metę zbyt długie kolejki negatywnie odbijają się zarówno na zdrowiu pacjentów, jak i finansach NFZ. Na co czekamy dłużej? – Pogorszył się dostęp do diagnostyki, takiej jak tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny. Sądzę, że w tym roku będzie jeszcze gorzej – ocenia Sokołowski.
Na te badania czeka się teraz nawet pół roku. W 2010 r. odebrano lekarzom rodzinnym możliwość wypisywania na nie skierowań.
Kto może, płaci za badania diagnostyczne z własnej kieszeni. Nie wszystkich pacjentów stać jednak na wydatek sięgający kilkuset złotych.