W ten sposób rosyjski MSZ skomentował doniesienia „Gazety Wyborczej”, według której Federalna Służba Bezpieczeństwa poszukuje listy 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. To najważniejszy ze wszystkich nieprzekazanych dotychczas Polsce dokumentów dotyczących tej zbrodni.
Przypuszcza się, że na liście znajdują się nazwiska Polaków, którzy po wkroczeniu wojsk Związku Radzieckiego do Polski zostali zamordowani przez funkcjonariuszy sowieckiej policji politycznej w mińskiej siedzibie NKWD, a następnie pochowani w wiosce Kuropaty.
Zdaniem Nikity Pietrowa z badającego zbrodnie stalinowskie stowarzyszenia Memoriał lista rzeczywiście mogła zaginąć, ale nie musi to być prawda.
– Mińsk mógł ją na przykład przekazać Rosjanom, nie nagłaśniając tego faktu. Lista pozwala wyjaśnić losy tych ludzi i daje podstawy do wniosków o rehabilitację, a to może być dla Moskwy kolejnym problemem – mówi.
Dodaje, że Rosja, umarzając śledztwo katyńskie i utajniając materiały, pokazała, że nie jest gotowa do ujawnienia prawdy.