[b]Rz: Kilka dni przed drugą turą wyborów ukazał się w „Krytyce Politycznej” pana artykuł, w którym przekonuje pan, że trzeba przełomu politycznego, by przyjąć ustawę pozwalającą na rejestrację związków homoseksualnych.[/b]
dr Adam Bodnar, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: Zbieżność terminów jest przypadkowa. Napisałem ten artykuł jakieś trzy miesiące temu. Mieliśmy wewnętrzne seminarium związane z projektem grupy inicjatywnej prowadzącej prace nad ustawą o związkach partnerskich. Traktuję tę publikację jako sposób, by nieco ostudzić zapał osób homoseksualnych i spojrzeć na problem maksymalnie pragmatycznie. Dobrze, że są różne inicjatywy i trwa dyskusja w obrębie środowiska osób homoseksualnych, jaki model jest najlepszy: umowa cywilnoprawna, związek partnerski czy może małżeństwo. Ale mam wrażenie, że środowisko myśli raczej w kategoriach, „jaki cukierek by najbardziej smakował”, a nie w kategoriach, jakie rozwiązania są dopuszczalne z punktu widzenia konstytucji i możliwe do przeprowadzenia.
[wyimek]Kwestii podatkowych nie da się rozwiązać umową cywilnoprawną[/wyimek]
[b]Przypomnę, że konstytucja mówi jasno: małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety.[/b]
Dlatego uważam, że – jeśli inicjatywa przyjęcia ustawy o związkach partnerskich ma mieć jakiekolwiek szanse powodzenia – trzeba ją dokładnie przemyśleć z punktu widzenia konstytucyjnego. Trzeba sobie także zdawać sprawę z takiego, a nie innego układu sił politycznych. Nie wyobrażam sobie, by teraz ustawa regulująca status par osób tej samej płci miała szansę na przyjęcie i była do zaakceptowania w polskiej rzeczywistości prawnej. Realne szanse na uchwalenie takiej ustawy oceniam za jakieś sześć lat.