Przecież od początku harcerze przynieśli ten krzyż tylko na jakiś czas. Chcieli go zabrać na pielgrzymkę do Częstochowy, potem umieścić w kościele św. Anny. Czy to złe rozwiązanie?
Harcerze, stawiając krzyż, przymocowali tabliczkę. Napisali na niej, że w miejscu krzyża, przy którym gromadziły się setki tysięcy ludzi, zostanie upamiętniona tragedia smoleńska. Prezydent Komorowski miał tę świadomość. Niestety, chęć zatarcia wszelkich śladów, które mogą przypominać Lecha Kaczyńskiego, była silniejsza. Tragiczna śmierć prezydenta i innych osób lecących do Smoleńska, by oddać hołd pomordowanym w Katyniu, wymaga pomnika, a nie zamontowanej po cichu tabliczki. Takich tabliczek w Warszawie jest mnóstwo. Katastrofa smoleńska to wydarzenie bez precedensu w naszej historii.
Bez precedensu jest też pochowanie prezydenta wraz z małżonką na Wawelu. Na Powązkach ma powstać pomnik. To nie wystarczy?
Dla setek tysięcy ludzi, którzy na Krakowskim Przedmieściu oddali cześć tragicznie zmarłym, jest to miejsce symboliczne. Wielu z nich nadal przychodzi pod pałac, by modlić się i składać kwiaty. Prezydent Komorowski powinien godnie upamiętnić to miejsce. To on mówił nam przez całą kampanię, że będzie łączył, a nie tworzył konflikty.
Pomnik to nie jest wola całego narodu. Przeciwnicy krzyża i pomnika pokazali na demonstracji, że w społeczeństwie jest też inne zdanie.
Media donoszą, że jednym z organizatorów protestu był przestępca, który szantażował senatora Piesiewicza. Pod pałacem dochodzi do skandalicznych scen. Starsze, modlące się panie są atakowane przez pijanych i odurzonych narkotykami wyrostków, którzy przy okazji szydzą z symboli religijnych. Bronisław Komorowski może rozwiązać problem w ciągu pięciu minut. Utrzymując ten spór, odwraca uwagę od podnoszenia podatków i tragicznej sytuacji budżetu. Prezydent działa w interesie politycznym Platformy.
A w interesie PiS nie?
Nie.
To dlaczego Jarosław Kaczyński nie powie tym ludziom, by skończyli akcję? Pan mógłby też z nimi porozmawiać...
Gospodarzem terenu jest prezydent. On wywołał konflikt i tylko on może go zakończyć. Wystarczy, aby zapowiedział godne upamiętnienie miejsca, w którym stoi krzyż, oraz budowę pomnika o randze odpowiadającej bezprecedensowemu charakterowi tragedii smoleńskiej.
Ale gdyby politycy PiS zaapelowali, może obrońcy zgodziliby się na przeniesienie krzyża?
Osoby, które stoją pod krzyżem, nie są związane z PiS. Chcielibyśmy, aby gorszące wydarzenia pod pałacem jak najszybciej się zakończyły. Czekamy na działanie prezydenta.
Naczelny „Rz” Paweł Lisicki napisał, że awantura pod krzyżem może doprowadzić do „zapateryzmu”. Jest bowiem coraz więcej głosów o konieczności świeckiego państwa.
Nie wolno zapomnieć, że pierwszą osobą mówiącą o „bardziej godnym miejscu” dla krzyża był prezydent Bronisław Komorowski. Tę argumentację rozwinął później szef SLD Grzegorz Napieralski. Europosłanka Senyszyn chce usunięcia krzyża papieskiego z placu Piłsudskiego w Warszawie. To już krok do żądania, by usunąć krzyże ze szkół.
Wolność, którą odzyskaliśmy w 1989 roku polega także na tym, że krzyże wróciły do miejsc publicznych. Nikt tego nie kwestionował. Nie można milczeć, jeśli ktoś chce powrotu do starych czasów i niechlubnej retoryki. Nie mógł też milczeć Jarosław Kaczyński. Przyzwoitość na to nie pozwala.
Między milczeniem, a tym co dzieje się pod Pałacem, jest jednak duża różnica. Nawet biskupi odnoszą się do tego krytycznie. Biskup Pieronek nazwał obrońców spod krzyża sektą.
Są różne wypowiedzi biskupów.
Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wezwało do przeniesienia krzyża i do nie używania go do celów politycznych.
Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego są zbieżne ze stanowiskiem episkopatu. Biskupi zwrócili uwagę, że należy jak najszybciej zakończyć konflikt poprzez dialog, w tym „konsultacje społeczne w sprawie wzniesienia pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy”. To znowu rola dla prezydenta.