Polscy lotnicy i eksperci wojskowi uważają, że raport MAK jest rzetelny, jeśli chodzi o stronę techniczną, określającą przyczyny katastrofy Tu-154 10 kwietnia 2010 r. Przyznają, że złe przygotowanie tego lotu i błędy załogi są ewidentne.
Mają jednak wiele zastrzeżeń do tego dokumentu. Podstawowy jest taki, iż raport obciąża polską załogę, a prawie bezkrytycznie podchodzi do pracy kontrolerów na lotnisku Siewiernyj. – Właściwie w tym dokumencie zabrakło podstawowych informacji na temat pracy wieży kontroli lotów – ocenia kpt. Robert Zawada, były pilot wojskowy. – Aby mieć pełen obraz tego, co naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia, Rosjanie powinni jednak ujawnić rozmowy, które prowadzili kontrolerzy, jakie komendy padały z wieży, z kim rozmawiali pracownicy lotniska.
Płk Edmund Klich, polski przedstawiciel przy MAK, uważa, że Rosjanie ukryli fakty związane z działaniem kontrolerów lotu.
Szef MSWiA zapowiedział wczoraj w TVN 24, że strona polska na początku przyszłego tygodnia upubliczni rozmowy kontrolerów, które prowadzili z Moskwą. Oficjalnie Polska zapisów tych rozmów nie otrzymała. – Mamy inne możliwości pozyskania tych rozmów i z tego skorzystaliśmy – powiedział Miller.
Eksperci zarzucają też rosyjskiemu komitetowi sposób określenia status lotu tupolewa. – Rosjanie uznali, iż był to lot cywilny, a co za tym idzie – łatwiej było im zrzucić odpowiedzialność na stronę polską, wybielając jednocześnie siebie – twierdzi Klich.