Raport został sporządzony dla Departamentu Stanu przez USAID, agencję pomocową amerykańskiego rządu. Nie został oficjalnie ogłoszony, bo już wiadomo, że wywoła burzę, a wspierający biedny i zniszczony kraj Antyli darczyńcy mogą się poczuć oszukani.
Rzecznik Departamentu Stanu tłumaczy, że muszą zostać wyjaśnione „pewne sprzeczności". Najbardziej szokujące są sprzeczności dotyczące liczb. Eksperci USAID badający skutki trzęsienia ziemi (7,3 stopnia w skali Richtera) ze stycznia 2010 roku w żaden sposób nie mogli się doliczyć 250 tys. – 300 tys. ofiar, o których mówią haitańskie władze. Od 46 tys. do 85 tys. zabitych – to wersja Amerykanów. Podana przez ONZ liczba 680 tys. osób pozbawionych dachu nad głową, wciąż mieszkających w obozach, zdaniem USAID jest również przesadzona. Eksperci, którzy w styczniu tego roku spędzili 29 dni na Haiti, twierdzą, że większość ludzi, którzy początkowo szukali schronienia w namiotach, dawno wróciła do domów lub zamieszkała u krewnych czy przyjaciół.
Choć raport znany jest na razie tylko z przecieków, rząd Haiti już go zakwestionował. Urzędnik z kancelarii premiera zapewnił, że oficjalne liczby są całkowicie wiarygodne, bo danych dostarczyły władze miast i miejscowości dotkniętych kataklizmem i przedsiębiorstwa zajmujące się zbieraniem zwłok.
Liczący około 10 mln mieszkańców najbiedniejszy kraj półkuli zachodniej mógłby dużo stracić, gdyby się okazało, że zawyżał skutki tragedii, by wyciągnąć od świata więcej pieniędzy. W marcu zeszłego roku darczyńcy obiecali mu pomoc w wysokości 11 mld dolarów rozłożoną na dziesięć lat. Na razie dali 1,4 mld. Kraj pilnie potrzebuje wsparcia nie tylko z powodu skutków trzęsienia ziemi, ale i epidemii cholery, która od października dotknęła ponad 300 tys. ludzi, z czego 5,2 tys. zmarło.