Chrześcijanie do Polski

Radosław Sikorski przywiózł z Tunezji 16 chrześcijańskich uchodźców

Publikacja: 16.06.2011 20:49

Chrześcijanie do Polski

Foto: ROL

Korespondencja z Tunisu i Kairu

33-letni Baire Misgna Zemuy był żołnierzem Frontu Wyzwolenia Erytrei. Wojnę domową wygrali jego przeciwnicy z Ludowego Frontu Wyzwolenia Erytrei (EPLF), więc musiał uciekać z kraju. – Najpierw uciekliśmy do Sudanu, a stamtąd do Libii. Zarabiałem na życie jako kierowca i jakoś wiązaliśmy koniec z końcem – mówi łamaną angielszczyzną. Ma na sobie najlepsze ubranie. Szary garnitur, skajową czapkę i sportowe buty. Na ramieniu trzyma śpiącego półtorarocznego synka. Są z nim też żona, dwie córki i jeszcze dwóch synów.

W Libii mieszkali cztery lata. Kiedy wybuchła rebelia przeciwko Muammarowi Kaddafiemu, cała rodzina uciekła do Tunezji. Dziewięcioletni Sami zostawił w Trypolisie najbliższego przyjaciela, ale poza tym nie żałuje, że wyjechał. – Bili mnie w szkole i na podwórku – opowiada. Chmurzy się tylko na moment, po chwili na jego twarz znowu wraca uśmiech. – Będziemy mieć zabawki? – pyta.

Do Polski przyleciały jeszcze jedna rodzina z Erytrei i jedna z Nigerii. Wszyscy przebywali w obozie dla uchodźców Choucha, który w maju odwiedził marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. To on zaproponował, aby Polska przyjęła chociaż symboliczną grupkę uchodźców ze 170 tys., którzy przybyli do Tunezji z Libii. Obozowy kapelan wytypował rodziny, które jego zdaniem najbardziej się nadawały. Musiały być pobożne. Ale też spełniać rygorystyczne wymagania polskiej biurokracji. Początkowo grupa kandydatów liczyła 25 osób. Weryfikacji nie przeszły jednak rodziny z Konga i Etiopii. Z szefem polskiego MSZ do Warszawy przyleciała wczoraj szesnastka.

– Polska walczy o prawa chrześcijan na całym świecie. To jest nasz symboliczny gest solidarności z prześladowanymi – mówił Radosław Sikorski, witając się z nimi w cieniu katolickiej katedry w Tunisie. Na suficie budowli namalowana jest scena ukazująca wykupywanie przez misjonarzy chrześcijańskich niewolników z rąk muzułmanów. – Dziękujemy. Niech Bóg was błogosławi – mówili uchodźcy.

43-letni Daniel Josiah Chibuzor nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy Polskę. – Papież Jan Paweł II był dla nas bardzo ważną i bliską osobą. Jak gra polska reprezentacja, to zawsze jej kibicuję – zapewnia. Jest elektrykiem samochodowym i zna się na klimatyzacjach. – Ale mogę robić wszystko – zaznacza. Uciekł z Nigerii, kiedy rebelianci napadli na wioskę i zamordowali mu matkę i ojca. Zabrał ze sobą narzeczoną, jej siostrę i ich matkę i uciekli do Nigru. Stamtąd do Libii. Ożenił się z Evelyn, a w listopadzie urodziła im się córeczka. Dali jej na imię Ability.

Polska będzie też nową ojczyzną 30-letniej Fessehaye i jej czwórki dzieci. Mąż był żołnierzem i w 2006 r. trafił do więzienia w Erytrei. Nie wie ani do którego, ani za co. Martwiła się o los swoich dzieci. Dlatego wyruszyła z nimi na poszukiwanie bezpiecznego schronienia. Jej córki – ośmioletnia Katrina i dziesięcioletnia Mirena – wyglądają jak bliźniaczki. Mają podobne fryzury i stroje. Białe bluzki, różowe sukienki i sandałki. Opiekują się czteroletnim Samsonem. Ich 13-letni brat Abiel najlepiej z całej rodziny zna angielski. Jako najstarszy mężczyzna zastępuje ojca. Jest czujny, ale ciekawski. I bardzo podekscytowany, że będzie leciał samolotem.

Kiedy na lotnisku w Tunisie dzieci wystraszyły się ruchomych schodów, Tunezyjczycy wybuchnęli śmiechem. Maluchy nie chciały wejść, a starsze, które się odważyły, bezradnie dreptały w miejscu. Sześcioletnia Sara z czterema warkoczykami wjechała, trzymając kurczowo mamę. Potem chciała jeszcze raz. Gdy mama nie chciała puścić, próbowała gryźć ją w rękę. Sara to żywioł. Przez bramkę do wykrywania metalu przebiegła z dziesięć razy, aż ochroniarz stracił cierpliwość i zrobił groźną minę.

Grupa uchodźców znajdzie schronienie w ośrodku w Dębaku koło Warszawy. Załatwienie formalności potrwa około miesiąca. – Tak jak wy jesteśmy chrześcijanami. Damy sobie radę – uspokaja mnie Baire.

 

Korespondencja z Tunisu i Kairu

33-letni Baire Misgna Zemuy był żołnierzem Frontu Wyzwolenia Erytrei. Wojnę domową wygrali jego przeciwnicy z Ludowego Frontu Wyzwolenia Erytrei (EPLF), więc musiał uciekać z kraju. – Najpierw uciekliśmy do Sudanu, a stamtąd do Libii. Zarabiałem na życie jako kierowca i jakoś wiązaliśmy koniec z końcem – mówi łamaną angielszczyzną. Ma na sobie najlepsze ubranie. Szary garnitur, skajową czapkę i sportowe buty. Na ramieniu trzyma śpiącego półtorarocznego synka. Są z nim też żona, dwie córki i jeszcze dwóch synów.

Pozostało 86% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!