Na mundialu w RPA Włosi doznali tak spektakularnej klęski, że koniecznośćzmian była oczywista. Tęsknota za Marcello Lippim i starymi mistrzami, którzy w 2006 roku wywalczyli tytuł najlepszych na świecie, zamieniła się w szok – huk, z jakim runęła włoska reprezentacja, zajmując ostatnie miejsce w grupie za Paragwajem, Słowacją i Nową Zelandią, kazał jej wymyślić się na nowo.
Mrukliwego Lippiego zamienił pogodny Cesare Prandelli. Trenerzy poza cechami charakteru różnią siętakże osiągnięciami. Ten, który odszedł, w futbolu wygrał wszystko, a po wywalczeniu mistrzostwa świata usunął się w cień, bo nie czuł już żadnych wyzwań. I jak czas pokazał – chyba nie powinien sprawdzać, czy to się zmieniło. Prandelli jest głodny sukcesów, z Fiorentiną wygrał drugą ligę, a wielkiego futbolu uczy się tak samo jak jego piłkarze. Nie bał się dokonać prawdziwej rewolucji, wielkie nazwiska, syte sławy i tytułów, zastąpili piłkarze wyróżniający się w przeżywającej od kilku lat kryzys Serie A. Dla nich słuchanie hymnu przed meczem to ciągle drżenie łydek.
Drużyna, która wygrywała mundial, składała się z zawodników, z których każdy na swojej pozycji należał przynajmniej do trójki najlepszych na świecie. Włosi czuli się pewni swego i w takiej roli doskonale wypadali na większości turniejów. Teraz uczą się nowego – Prandelli wprowadził na salony kilku młodych zawodników, nie bał się też otworzyć granic, bo tak jak nasz Franciszek Smuda nie ma alergii na farbowane lisy.
Nowy selekcjoner dodał kilka kolorów do włoskiej flagi. Największą obecnie gwiazdą reprezentacji jest chyba dziecko imigrantów z Ghany Mario Balotelli, na którego Prandelli nie tylko jako pierwszy postawił w kadrze, ale wydaje się być wyjątkowo odporny na kolejne popisy bezmyślności, jakie napastnik Manchesteru City serwuje z dużą częstotliwością. W ostatnim meczu przeciwko Polsce Włochy reprezentował także obrońca drugoligowego Torino Angelo Ogbonna, którego rodzice pochodzą z Nigerii. U Prandellego byli też Brazylijczycy Thiago Motta i Amauri czy Argentyńczycy Cristian Ledesma i Pablo Osvaldo. Warunek jest jeden – poza sztywnym trzymaniem się taktycznych schematów drużyny tego trenera zawsze grały atrakcyjnie dla kibiców. Prandelli zrewolucjonizował włoski atak, odszedł od pomysłu na jedną wielką wieżę na środku (w stylu Luki Toniego), zamieniając ją na dwóch piłkarzy niskich, ruchliwych, szybkich i pomysłowych. Często krnąbrnych.
Lippi nie tylko nie chciał słyszeć o młodym zdolnym Balotellim, nie brał pod uwagę także powołania Antonia Cassano, który u Prandellego wziął na swe barki ciężar liderowania. Dojrzał, zmądrzał, jakby specjalnie dla trenera. Selekcjoner nie bał sięzaufać zawodnikowi, którego charakteru wszyscy się bali i przez który zawsze miał wiele problemów. Cassano był liderem drużyny, która z dziesięciu meczów eliminacji mistrzostw Europy wygrała osiem, tracąc przy tym tylko dwa gole. Napastnika Milanu nie ma teraz w kadrze, bo 4 listopada przeszedł operację serca. Nie wiadomo, czy wyleczy się do Euro, ale na pewno znajdzie się w sztabie reprezentacji. We Wrocławiu po zwycięstwie 2:0 z Polską włoscy dziennikarze rozpoczęli konferencję od pytania, czy Antonio już dzwonił z gratulacjami. – Jeszcze nie, ale na pewno oglądał nasz mecz i jest dumny z kolegów – mówił Prandelli.