Jedni dziennikarze uznali, że w tym roku ważniejsze od Euro są igrzyska w Londynie, inni reprezentację zostawili na boku, bo zajęli się zwalczaniem rasizmu w Polsce i na Ukrainie z lądu, wody i powietrza. Nawet WAGs (żony i narzeczone piłkarzy) nie rzucają się tak w oczy jak zwykle. A zamiast odpalania w tabloidach bomb z życia pozamałżeńskiego piłkarzy są poruszające relacje z wizyty drużyny w byłym obozie w Auschwitz.
Dziś ta klecona naprędce drużyna zmierzy się w Doniecku z Francją, budowaną od dawna przez Laurenta Blanca bez wielkich potknięć i nieszczęść, choć domniemany rasistowski skandal też się Francuzom w międzyczasie zdarzył (federację podejrzewano, że chciała dla dobra francuskiego futbolu ograniczyć nabór kolorowych piłkarzy do swojego systemu szkolenia). Ale Anglicy i Francuzi, choć w tak różnej sytuacji, w jednym są do siebie podobni. Mają wreszcie szansę uwolnić się od upośledzającej ich futbol obsesji szukania w drużynie szefa i przywiązania do hierarchii.
Kapitan Gerrard
Dla Francji to było siłą, gdy rządzili drużyną tacy piłkarze jak Blanc, Didier Deschamps czy Zinedine Zidane, ale stało się ciężarem, gdy po nich przyszli gracze nie tak zdolni, nie tak lotni, za to z wielką ochotą do rządzenia.
W Anglii właściwie każdy czuje przymus zostania generałem, który zbawi kadrę. I czasami dowódców bywa tylu, że brakuje dla nich wojska. Stary dylemat kadry: czy mogą obok siebie grać Steven Gerrard (on został wybrany na kapitana przez Hodgsona) i Frank Lampard – brał się właśnie z tego. Obaj są przyzwyczajeni, że w klubach wszystko biorą na siebie i nie potrafią się podzielić obowiązkami, wchodzą sobie w paradę.
Guus Hiddink, który prowadząc Chelsea, pracował z najważniejszymi reprezentantami Anglii, mówi, że to jest właśnie problem tej drużyny. Wyśmiewa tabloidowe teorie o tym, że zmęczonym sezonem piłkarzom nie chce się już nadstawiać karku dla reprezentacji. Wspomina, że Lampard był zszokowany, gdy usłyszał od niego, że powinien na boisku robić mniej, nie tracić energii.
Czas generałów się skończył. Dziś świat podbijają te drużyny, które ostatnich wielkich przywódców wystawiły za drzwi i zaczęły zapisywać nową kartę. Hiszpania bez Raula, Niemcy bez Michaela Ballacka. Może wymuszona nieobecność Lamparda podziała na Anglików podobnie. Wystarczy nowy przywódca i motywator w sztabie trenerskim: Hodgson zatrudnił w nim Gary'ego Nevilla. Były piłkarz United, były trybun ludowy czerwonej części Manchesteru, opisał w swojej autobiografii, jak kadrę Anglii pokonywał w chwilach próby strach przed porażką. On ma pomóc, by to się nie powtórzyło.