Samolot został prawdopodobnie zestrzelony przez Syryjczyków, co spowodowało kryzys w napiętych od miesięcy stosunkach turecko-syryjskich.
Wbrew wcześniejszym informacjom o tym, że dwaj piloci myśliwca F-4 Phantom, który wpadł do Morza Śródziemnego niedaleko syryjskiej prowincji Latakia, zdołali się uratować, szukają ich zarówno tureccy, jak i syryjscy ratownicy. Turcja przypuszcza, że samolot został zestrzelony, a przedstawiciele Syrii sugerują, że maszyna naruszyła przestrzeń powietrzną ich kraju.
Premier Turcji Recep Erdogan spotkał się już z szefem tureckiej dyplomacji, a wkrótce ma rozmawiać z najważniejszymi generałami. Z kolei prezydent Turcji Abdullah Gul zasugerował, że ewentualne zestrzelenie maszyny nie pozostanie bez odpowiedzi. „Incydent powinien zostać wyjaśniony. Nie da się go zamieść pod dywan. Zrobimy wszystko, co będzie konieczne w tej sprawie" - powiedział turecki prezydent.
Kryzys poważnie niepokoi społeczność międzynarodową. „Musimy zrobić wszystko, by zapobiec eskalacji napięć w tej i tak już poważnej sytuacji w regionie" - oświadczył goszczący w Bangladeszu niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle. Stosunki turecko-syryjskie są napięte od czasu rozpoczęcia w Syrii powstania przeciwko Baszarowi al-Assadowi. Szacuje się, że około 30 tysięcy Syryjczyków uciekło do Turcji w obawie przed przemocą w swoim kraju. Udzielanie uchodźcom schronienia nie podoba się władzom w Damaszku.
Turcja jest członkiem NATO dlatego niektórzy komentatorzy sugerują, że władze w Ankarze mogą chcieć potraktować zestrzelenie samolotu jako atak na kraj członkowski Sojuszu. Gdyby jednak tak się stało, nie oznacza to jeszcze decyzji o interwencji wojskowej w Syrii.