Według naszych informacji osoby, które pracują nie więcej niż 20 godzin tygodniowo, będą wkrótce mogły niewielkim kosztem wyjść z szarej strefy. Ci, którzy chcieliby legalnie zatrudniać nianię czy ogrodnika, mogliby to z kolei zrobić bez uciążliwych formalności związanych z rejestrowaniem pracownika, choć pewnie nieco drożej niż w szarej strefie.
Nowe przepisy mają być częścią przygotowywanej przez resort pracy nowej ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Założenia do ustawy mają być gotowe jeszcze w tym tygodniu.
Jak to będzie wyglądało? Zdaniem wiceministra pracy Jacka Męciny pracownicy będą się rejestrowali nie w urzędach pracy, ale w specjalnych rejestrach prowadzonych przez centra aktywizacji zawodowej. Centra wezmą na siebie wszystkie sprawy formalne związane z pracą dorywczą. Zatrudnieni będą musieli jedynie zapłacić niewielką, zryczałtowaną składkę.
- To propozycja skierowana głównie do pomocy domowych. Mamy nadzieję, że w ten sposób przynajmniej część niań, sprzątaczek czy osób pracujących w gospodarstwach rolnych będzie mogła się wyrejestrować z urzędów pracy - mówi „Rz" Jacek Męcina. - Warunek jest jeden: wykonywana praca nie może zajmować więcej niż 20 godzin tygodniowo - dodaje minister.
Liczbę osób pracujących w ten sposób dorywczo w szarej strefie można szacować na 100 tys. Ale zdaniem pracodawców szanse na to, że ktoś z nowych przepisów skorzysta, są nieduże. - Praca dorywcza znajduje się dziś w szarej strefie dlatego, że jest nisko płatna. Ludzie wolą dostać więcej na rękę i dlatego nie rejestrują działalności gospodarczej. Legalizacja ich działalności nie może się zatem wiązać z żadnymi kosztami - mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. - Chociaż gdyby ministerstwo wymyśliło jakiś sposób na ich legalizację, to byłoby to niewątpliwie z pożytkiem i dla budżetu państwa, i dla samych ubezpieczonych - podsumowuje.