Trwający od ośmiu dni konflikt, który mógł się przerodzić w poważną i długą wojnę, uznano za zakończony. Zawarcie porozumienia ogłosili w środę wieczorem w Kairze szefowie dyplomacji Egiptu i Stanów Zjednoczonych Mohamed Kamel Amr i Hillary Clinton. Izrael zobowiązał się do przerwania wszelkich ataków na Strefę Gazy, a Hamas, w imieniu wszystkich ugrupowań palestyńskich, do powstrzymania ostrzału Izraela. Zawieszenie broni weszło w życie wczoraj o godzinie 21 miejscowego czasu.
Szczegóły później
Najtrudniejsze jeszcze przed negocjatorami. W ciągu doby mają ustalić długofalowe zasady rozejmu. Oczekiwania Palestyńczyków są duże. Tekst porozumienia wspomina o otwarciu przejść granicznych i umożliwieniu przepływu ludzi i towarów.
Czy oznacza to zniesienie izraelskiej blokady Strefy Gazy? Trudno powiedzieć. Malutka strefa, w której mieszka ponad półtora miliona Palestyńczyków, jest prawie zamknięta. Lotnisko jest nieczynne, nie ma dostępu do Morza Śródziemnego poza strefą przybrzeżną, a przez izraelską granicę, po dokładniej kontroli, mogą się przedostać nieliczni Palestyńczycy.
Już wczoraj wieczorem obecny w Kairze lider Hamasu Chaled Meszal sugerował, że obie strony inaczej rozumieją otwarcie Strefy Gazy.
– Palestyńczycy odpalają rakiety nie dlatego, że mają takie hobby. Robią to, bo nie mogą się pogodzić z blokadą Strefy Gazy, nieuznawaniem Hamasu czy okupacją Zachodniego Brzegu Jordanu. Bez rozwiązania tych problemów, choćby części z nich, nie ma mowy o spokoju – mówił „Rz" jeszcze przed podpisaniem porozumienia Daud Kutab, palestyński politolog i publicysta pracujący na przemian w Ramallah i jordańskiej stolicy Ammanie.