Rz: Sytuacja polityczna na Cyprze wydaje się dość skomplikowana, zwłaszcza że wyspa przeżywa dziś problemy finansowe. Jak wygląda podział polityczny?
Przemysław Osiewicz:
Traktat akcesyjny de iure uznaje, że cała wyspa to Republika Cypryjska. De facto mamy jednak do czynienia z podziałem na Republikę Cypryjską i nieuznawane państwo, czyli Turecką Republikę Północnego Cypru. Funkcjonuje formuła, która zawiesiła stosowanie prawa wspólnotowego na północy wyspy, co przekłada się na wiele kwestii praktycznych, np. korzystanie z funduszy unijnych czy relacje między greckimi i tureckimi Cypryjczykami.
A jakie ma to konkretnie znaczenie dla Cypryjczyków?
Trudno byłoby obwiniać tureckich Cypryjczyków o to, co się dzieje na południu. Na wyspie funkcjonują dwie oddzielne gospodarki, które są ze sobą połączone tylko w znikomym stopniu. Dwa podmioty, które prowadzą zupełnie niezależną politykę, dysponują różnymi walutami – na południu funkcjonuje euro, a na północy turecka lira. Północ nie ma takich problemów finansowych jak należące do UE południe.