Ratusz odpowiedział w ten sposób na niecodzienną interpelację radnych z PiS, Ruchu Palikota i Wspólnoty Samorządowej. Domagali się oni by prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz udostępniła mieszkańcom mapę nasypów kolejowych porośniętych szczawiem oraz sadów i zadrzewień owocowych ze szczególnym uwzględnieniem śliwek mirabelek.
W ten sposób radni zareagowali na słynną wypowiedź posła Stefana Niesiołowskiego, że dziś nie ma głodnych dzieci. Niesiołowski skomentował wówczas, że w czasach jego dzieciństwa, dzieci zbierały właśnie szczaw i mirabelki.
- W związku z nowatorskimi metodami Platformy jakimi chce walczyć z niedożywieniem dzieci oczekujemy, że prezydent Warszawy, jaki wiceprezes PO, dostosuje się do tej polityki – tłumaczyli radni. Chcieli by miasto stworzyło mapę, która przyda się tym bardziej, że po ostatnich podwyżkach opłat i podatków znacząco wzrosły koszty utrzymania w stolicy.
Na tę niecodzienną interpelację radnych odpowiedział wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński. – Z tytułu interpelacji wnoszę, że interesuje Panów kwestia dożywiania dzieci – zaczął swoją odpowiedź Paszyński. Następnie wiceprezydent pisze, że rozwiązania stosowane w tym względzie w stolicy są „ kompleksowe i mają charakter nowatorski". – Pomoc w postaci bezpłatnych posiłków serwowanych w placówkach oraz ośmiu finansowanych przez miasto jadłodajniach, z których korzystają nie tylko dzieci, jest w mieście dobrze zorganizowana – kontynuuje prezydent Paszyński. Jak dodał jadłodajnie wydają dziennie ok. 2 tys. posiłków. Poza tym miasto dożywia dzieci w żłobkach, przedszkolach czy szkołach. W ub. roku korzystało z nich 9,8 tys. dzieci. Obiady te kosztowały ponad 7 mln zł.
- Zwolnienie z opłat za obiady dotyczy uczniów znajdujących się w szczególnie trudnej sytuacji materialnej oraz w uzasadnionych przypadkach losowych – tłumaczy prezydent Paszyński. Podkreślił, że miasto nie prowadzi pomocy w postaci bezpłatnych obiadów na nasypach drogowych, kolejowych oraz w sadach, dlatego stworzenie mapy, o którą wnioskowali radni nie jest możliwe. – Jeśli Panowie, jak rozumiem miłośnicy diety „szczawiowo-mirabelkowej" są do niej bardzo przywiązani, muszą szukać na własną rękę – radzi radnym wiceprezydent stolicy.