Jakub Herold: Dwa tygodnie temu najwyżsi przedstawiciele kościołów rzymskokatolickiego i grekokatolickiego w obecności prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego podpisali w Warszawie akt pojednania między Kościołami. Zabrakło wtedy Wiktora Janukowycza. Nie było go również w Łucku. Czy prezydentowi Ukrainy nie zależy na polsko-ukraińskim pojednaniu?
Prof. Jarosław Hrycak:
Nie mogę mówić za niego, ale mam nie tylko wrażenie ale również pewną wiedzę, że on świadomie dystansuje się od wszystkiego co ma związek z ukraińską pamięcią historyczną. Zajmuje pozycję czysto pragmatyczną. Nie chce zajmować jednoznacznego stanowiska, bo to zawsze ustawi go na przegranej i musiałby liczyć się z odpłynięciem od niego części elektoratu, a już teraz nie może się pochwalić dużym poparciem. Kiedy zabiera głos w kwestiach wrażliwych to stara się być ambiwalentny i nie opowiadać po którejś ze stron.
W Polsce podnoszą się głosy, że jego nieobecność to próba zjednania sobie środowisk nacjonalistycznych niechętnych Janukowyczowi i brak szacunku wobec Polski - głównego adwersarza Ukrainy na arenie europejskiej.
Tak nie jest, proszę mi wierzyć. Jestem częścią tych środowisk, które dążą do pojednania i jesteśmy przez nacjonalistów bardzo znienawidzeni i krytykowani. Uważają nas za kolaborantów. Według nich, przyznanie się do ludobójstwa na Wołyniu oznacza zdradę godności narodowej. Nie tylko w mojej opinii, jego obecność w Łucku byłaby kontrproduktywna. Na Wołyniu obecny prezydent Ukrainy jest postacią znienawidzoną i jego wizyta mogłaby przekreślić ideę spotkania. Co innego gdyby to było w Doniecku. Posiadam informacje ze źródeł oficjalnych, które zrobiły sporo żeby Wiktor Janukowycz nie zaszkodził polsko-ukraińskiemu pojednaniu, że jego brak na Wołyniu nie był przypadkowy.