Jak powiedziała PAP Grażyna Jeżewska z biura prasowego sądu, w ocenie sądu areszt to jedyny środek zapobiegawczy, który zabezpieczy dalszy, prawidłowy tok postępowania w tej sprawie.
Motorniczy podczas przesłuchania przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienie. Wynika z nich, że mężczyzna przyszedł do pracy trzeźwy. Potwierdził, że kupił alkohol w sklepie, który znajduje się w pobliżu jednej z pętli tramwajowych; było to piwo oraz nalewka. - Podczas przesłuchania zapewniał, że alkohol miał wypić w domu, ale potem zmienił zdanie - opowiada rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Pierwszą butelkę o pojemności 0,2 litra Piotr M. wypił na zajezdni w Zgierzu ok. godz. 10 Kolejną już na pętli w Łodzi. Po drodze zaczął też pić trzecią. - W sumie wypił pół litra alkoholu - wylicza prok. Kopania. Dodaje, że powodem spożycia alkoholu były kłopoty rodzinne.
Z relacji podejrzanego złożonej w prokuraturze wynika, że samego zdarzenia nie pamięta. - Pamięta przystanek przed wypadkiem. Potem miał stracić świadomość. Ocknął się dopiero gdy pasażerowie dobijali się do drzwi, a jeden z nich zaciągnął hamulec ręczny - opowiada prok Kopania. Podkreśla, że choć Piotr M. przyznał się do zarzutów, to nie wyraził skruchy. - W żaden sposób nie pokazał, że żałuje, tego co się stało - mówi prok. Kopania.
Motorniczy spowodował wypadek w poniedziałek. Prowadził tramwaj linii 16. Gdy doszło do tragedii, jechał ul. Piotrkowską. Na skrzyżowaniu z ul. Radwańską skład miał czerwone światło. Jednak motorniczy zignorował sygnał i wjechał na skrzyżowanie.