Marta Piwińska, która koniecznie chciała wmówić Różewiczowi romantyczną proweniencję, doszła w końcu do, jakże słusznego, wniosku, że „na cały 'świat ducha' – wedle Różewicza – trzeba spojrzeć inaczej: nie mierzyć ludzkiego świata miarą kultury, tradycji, postępu, lecz odwrotnie, tamto może mierzyć trzeba miarą natury, życia, ciała. Także ludzkimi wartościami, zagrożonymi przez kulturę. Po drugiej wojnie jest to, być może, jedyne spojrzenie na ludzkość i jej historię i kulturę, które może ocalić człowieka, a może nawet człowieczeństwo. Podjąwszy na nowo fundamentalne romantyczne przeciwstawienie idei i bytu Różewicz, przewrotny piewca brzucha, mianował poezję, przynajmniej własną, strażniczką bytu, nie idei".
Wspominamy Tadeusza Różewicza
Wspaniała końcówka Sartre'a
W sławnym wierszu „bez" z tomu „Płaskorzeźba" dramatycznie pytał czy raczej skarżył się:
czemuś mnie opuścił
czemu ja opuściłem
Ciebie
Wiele musiało się zmienić i w świecie, i w życiu Poety od 1958 roku, kiedy to z niemałą pewnością siebie skonstatował: „Człowiek, co został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, został zamordowany, i tego nie mogli ukryć prawdziwi artyści. Reszta jest milczeniem".
Gdy spoglądamy dziś na tysiące (tak jest!) stron zapisanych przez Różewicza, dziwić mogą jego wielokrotne zapewnienia, że nie chce pisać, że nie ma nic do powiedzenia, że nie chce ani opowiadać, ani tłumaczyć, ani bawić. W jednym ze swoich najgłośniejszych tekstów prozatorskich (jako prozaik jest Tadeusz Różewicz stanowczo niedoceniony, tymczasem w stu procentach miał rację Tomasz Burek twierdząc, że ten „poeta liryczny przemawia w tej twórczości najchętniej stylem prozaika. Wielki, moralny (i może nawet mimo woli religijny) krytyk współczesnej cywilizacji mechanicznej, zdespirytualizowanej, patrzy na nią – 'okiem prozy'") – „Napisy na ścianach (z tomu „Przygotowanie do wieczoru autorskiego", 1971) porównywał siebie z Paustowskim: „Czytam książkę Paustowskiego 'Romantycy'. Pisarz dobry. Pisarz uczciwy. Prawdziwy pisarz. Powiada: 'A ja wiem tylko jedno – że chcę pisać'. Tak. A ja, pisząc, wiem tylko jedno – że nie chcę pisać. I nie tylko ja. Stąd rozpad, groteska, absurd, reportaż... Dzieli nas pół wieku. Dzieli nas wszystko. Ktoś tam próbuje jeszcze opisywać drzewa i deszcz. Teraz pisarz nie ma czasu na pisanie powieści, artysta na malowanie, aktor na teatr, czytelnik na czytanie, widz na oglądanie... Szybsze są śluby i pogrzeby. Szybciej się kocha i je. Coraz więcej podręczników o miłości, ale miłość jest coraz szybsza i mniej uważna. Mało jest czasu na umieranie, brak też czasu na życie (...)".
„Napisy na ścianach" sławne stały się jednak z innego powodu. Otóż ta refleksja po paryskim maju 1968 roku zawierała wielką pochwałę Sartre'a, który akurat dał upust swym lewackim predylekcjom, poniżając się wobec zanarchizowanych studentów oszalałych na punkcie trzech szarlatanów na „Ma", a byli nimi Marks, Mao i Marcuse. I oto w Różewiczu obudził się nagle Sartre'owski sojusznik: „Stary Sartre zrozumiał jeszcze na czas (po zapisaniu stu tysięcy stronic), że to wszystko jest niemożliwe, cisnął w kąt pisanie, złapał garść ulotek i poleciał z chłopakami na ulicę. Ale go podobno wsadzili do kryminału. Sartre nigdy nie budził mojej sympatii – mimo szacunku dla jego ogromnej inteligencji – ale teraz ją pozyskał. Wspaniała – k o ń c ów k a!".
Chciałbym, żeby to była prowokacja. Ale chyba nią nie była.
Tęsknota za ładem
Poeta w swojej nieufności z jaką traktował kulturę doszedł do punktu, w którym jasne się stało, że obronę przed zalewem kultury – jak mu się wydawało – gorszej i obcej szukać może jedynie w tej samej kulturze, którą wcześniej odrzucił. I tak zamykało się, i to całkiem logicznie, Różewiczowskie koło. Ten poeta chaosu był, rzeczywiście – jak niegdyś zauważył Miłosz – „pełen tęsknoty za ładem".
Najpiękniej o poezji Tadeusza Różewicza napisał przed laty Andrzej Kijowski („Różowe i czarne", 1957): „Nieufność wobec sztuki, sceptycyzm wobec jej form i środków – oto cecha współczesnego artysty. (...) Oto także bardzo charakterystyczna cecha twórczości Różewicza. Te ciche, ciemne i chude wiersze zdają się samym sobie nie dowierzać i wciąż drżeć, czy jeszcze zbyt dużo słów nie zawierają, czy zbyt śmiałą i dowolną metaforą nie obrażają surowego świata".
W latach 80. ten „surowy świat" mocno doświadczył Poetę. Zadecydowała o tym jego postawa polityczna: nie pisywał w drugim obiegu, nie podpisywał protestów przeciw polityce władz, nie potępił stanu wojennego. Tradycyjnie, wywiadów praktycznie nie udzielał, robił jednak wyjątki – dla Urszuli Biełous i „Polityki". Oczywiście, zostało mu to w końcu wybaczone, tak jak to się stało, tyle że pośmiertnie – z Iwaszkiewiczem: ze względu na rangę tej twórczości. Ale zżymam się, gdy wśród najmłodszych pisarzy i krytyków dorabia się Różewiczowi gębę peerelowskiego oportunisty, a z drugiej strony – ukazuje się go jako twórcę apolitycznego, dla którego nic poza Formą nie istniało. To piramidalna bzdura.
Z pamięci w przeszłość
Żaden, ale to żaden z dwudziestowiecznych poetów polskich – z Herbertem i Miłoszem na czele nie był w takim stopniu twórcą odrębnym. Może i był Antypoetą, choć z kultem brzydoty jaki mu zarzucał swego czasu Julian Przyboś nie przesadzałbym. W szkicu „Uczeń czarnoksiężnika" (z „Przygotowania do wieczoru autorskiego", 1971) Różewicz wykładał kawę na ławę: „Zdumiewajcie się, synowie Apollina. Tylko w chwilach zapomnienia pragnę wrócić do 'ogrodów poezji'. Ale czasy się zmieniają. Funkcje poezji się zmieniają. Bawcie się więc, przyjaciele, dalej. Igrajcie w 'ogrodach poezji'. Ja jeszcze zostanę pod murem. Poczekam. Na razie podejrzewam, że za murami znajdują się nie 'ogrody', ale 'śmietniki'. Ja próbuję sadzić drzewa i kwiaty na 'śmietnikach'. Czy to jest nihilizm? Nie. To trudna, brudna, zwykła robota".
Wszelkie ideologie odrzucał, przynajmniej werbalnie. A to dlatego, że – paradoksalnie – najbardziej związał się z jedną z nich: z faszyzmem. Zarażenie tym ostatnim widział więc wszędzie, w każdym zjawisku współczesności, w całej kulturze.
Pamięć jest chorobą. W 2001 roku wydał Tadeusz Różewicz tom „nożyk profesora", jeden z najlepszych w nowym tysiącleciu, w którym przytrafiały się poecie także zbiory nieudane („Szara strefa"). I oto w „nożyku..." znów odjeżdżają pociągi „do Oświęcimia Auschwitzu/ Teresina Gross Rosen Dachau/ do Majdanka Treblinki/ do Sobiboru/ do historii". Powraca tez inny czas – rok 1968: „Słotny wieczór milicja zomo/ samochody suki białe pałki/ białe długie pałki we mgle/ hełmy tarcze". Z profesorem Porębskim poeta wymienia uwagi o Polakach i Niemcach, ale i o jajku Kolumba, pojawiają się wspomnienia o zmarłych. Na stole, przy którym przyjaciele piją herbatę, leży nożyk – „mógł służyć do krojenia chleba/ nożyk z żelaznego wieku – pomyślałem – z obozu zagłady". Przyjaciele liczą swoje lata. Są rówieśnikami, mają ich razem 160. Skończył się wiek XX, jeden przyjechał do drugiego, „z pamięci w przeszłość".
Od tamtej pory mijały kolejne lata. Tadeusz Różewicz podobne rozmowy prowadził już z kimś innym, a przez cały czas rozmawiał ze sobą. O tym samym.
Tadeusz Różewicz urodził się 9 października 1921 r. w Radomsku. Był synem Władysława Różewicza, urzędnika sądowego i Stefanii z Gelbardów. Miał dwóch braci: Janusza – też poetę, oficera Armii Krajowej, rozstrzelanego przez hitlerowców w 1944 roku oraz Stanisława – zmarłego w 2008 r. znanego reżysera filmowego.
Uczył się w Gimnazjum im. Feliksa Fabianiego w Radomsku, gdzie zdał małą maturę, następnie jednak przerwał naukę ze względu na trudności materialne rodziny.
Pierwsze próby literackie podjął – pod auspicjami brata, Janusza – w okresie szkolnym, umieszczając je w wydawanym w jednym egzemplarzu domowym pisemku. Próbę druku przeszedł w 1938 r., publikując wiersz „Modlitwa" i dwa inne utwory poetyckie w miesięczniku sodalicyjnym „Pod znakiem Marii".
W czasie okupacji niemieckiej pracował w Radomsku jako goniec i magazynier w Kreishauptmannschafcie, następnie w kwaterunku jako pracownik magistracki, wreszcie jako uczeń stolarski w Fabryce Mebli Giętych „Thonet". Po ukończeniu tajnego kursu Szkoły Podchorążych walczył w AK-owskiej partyzantce w latach 1942-1944, prowadząc jednocześnie pismo „Czyn Zbrojny". W 1945 r ujawnił się Komisji Likwidacyjnej. Trzy lata później odznaczony został Medalem Wojska Polskiego, a w 1974 r. otrzymał londyński Krzyż Armii Krajowej.
Maturę zdał w 1945 roku na kursach dla pracujących przy gimnazjum humanistycznym w Częstochowie, po czym wyjechał do Krakowa, gdzie wstąpił na wydział historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Drukował swoją poezję i prozę na łamach m.in. „Odrodzenia", „Pokolenia" i „Twórczości". Stosunkowo szybko stał się popularnym autorem, swoje wiersze i opowiadania publikował zresztą już wcześniej – konspiracyjnie, choć napisany jeszcze w 1944 roku tom „Echa leśne" opublikuje dopiero w 1985 roku.
W 1949 r. zawarł związek małżeński z Wiesławą Kozłowską, ekonomistką. Przerwał studia i wyprowadził się na stałe do Gliwic. Tam przyszli na świat dwaj jego synowie: Kamil (ur. 1950) i Jan (ur. 1953 – zm. 2008).
Na przełomie 1950 i 1951 roku przebywał na Węgrzech. Reportaże stamtąd wydał następnie – w 1953 r. w tomie „Kartki z Węgier". W tym czasie był już poetyckim klasykiem, po edycji głośnych zbiorów wierszy: „Niepokój" (1947) i „Czerwona rękawiczka" (1948).
W 1960 r. miał swoją prapremierę w Teatrze Dramatycznym w Warszawie najbardziej znaczący utwór dramatyczny Tadeusza Różewicza – „Kartoteka", grany następnie – dosłownie – na całym świecie. Po „Kartotece" powstały jego następne utwory sceniczne, a także – po części pisane wspólnie z bratem Stanisławem Różewiczem i Kornelem Filipowiczem – scenariusze filmowe. W sumie twórczość literacka Tadeusza Różewicza przełożona została na 49 języków.
W czerwcu 1968 r. autor „Kartoteki" zamieszkał we Wrocławiu, gzie mieszkał do śmierci.
Uhonorowany został wieloma prestiżowymi nagrodami literackimi, a wśród nich: Fundacji A. Jurzykowskiego w Nowym Jorku (1965), Austriacką Nagrodą Państwową w dziedzinie literatury europejskiej za 1982 rok, Złotym Wieńcem na Międzynarodowym Festiwalu Poetyckim w Strudze, w Jugosławii (1987), Nagrodą Kulturalną Śląska przyznawaną przez Ministerstwo Spraw Związkowych i Europejskich Związku Dolnej Saksonii w Hanowerze (1994), Nagrodą Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego (1998), Literacką Nagrodą Miast Partnerskich im. S.B. Lindego, ustanowioną przez Toruń i Getyngę (1998), Nagrodą Złotej Kuli przyznaną przez Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wrocławia (1998), Nagrodą Literacką im. Władysław S. Reymonta (1999), Nagrodą Wielką Fundacji Kultury i nagrodą Literacką Nike za tom „Matka odchodzi" (2000), Nagrodą Literacką im. Zygmunta Hertza przyznaną przez redakcję paryskiej „Kultury" w roku 2000, Złotym Berłem Fundacji Kultury w 2006 r., Europejską Nagrodą Literacką w Strasburgu za tom „Nauka chodzenia" w 2008 roku, Nagrodą Poetycką Literatury Środkowoeuropejskiej i Wschodniej „Silesius" (2008), Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis w 2009 r.
Został mianowany doktorem honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego (1991), Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (1999), Uniwersytetu Opolskiego (1999), Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie (2000), Uniwersytetu Warszawskiego (2001), Uniwersytetu Gdańskiego (2006), Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu (2007) i Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach (2009). Był honorowym obywatelem Wrocławia, Gliwic i Karpacza. W kilku miastach nadano ulicom jego imię. Odznaczony został m.in. Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski w 1996 r.