Restrykcje weszły w życie w piątek. To najsurowsze ograniczenia we współpracy z Moskwą, na jakie do tej pory zdobyła się Wspólnota. Już wcześniej Unia ograniczyła do 90 dni okres zapadalności pożyczek, jakie mogły w europejskich bankach zaciągać państwowe rosyjskie koncerny zbrojeniowe oraz niektóre firmy energetyczne. Teraz ten limit został skrócony do 30 dni. Obejmie ponadto trzy kluczowe koncerny naftowe: Rosnieft, Transnieft oraz oddział zajmujący się ropą Gazpromu. Poza tym Bruksela wprowadzi obostrzenia w sprzedaży Rosji technologii podwójnego zastosowania oraz sprzętu niezbędnego do wydobycia ropy na dalekiej północy. Takie same sankcje miały nałożyć w nocy z czwartku na piątek Stany Zjednoczone.
Kraje Unii przez pierwsze dni tego tygodnia nie mogły się zdecydować na wprowadzenie sankcji. Szczególny opór stawiała minister spraw zagranicznych Włoch Federica Mogherini, która ma wkrótce przejąć ster unijnej dyplomacji.
– Zawieszenie broni zasadniczo jest respektowane – argumentowała.
Decydujące okazało się stanowisko Angeli Merkel: kanclerz na forum Bundestagu opowiedziała się za wprowadzeniem restrykcji, które jej zdaniem zawsze mogą zostać wycofane, jeśli Rosja będzie respektowała warunki pokoju.
– Każda zwłoka we wprowadzeniu sankcji daje Putinowi dodatkowe pole manewru. Rosja nie ma jednego scenariusza działania. Może doprowadzić do zamrożenia konfliktu w Donbasie, może starać się o podbicie przez rebeliantów dodatkowych obszarów. Wszystko zależy od tego, jak bardzo zdeterminowany będzie Zachód – uważa Joerg Forbrig, ekspert berlińskiego biura German Marshall Found.