Na czwartek w kazachskiej stolicy, Astanie, planowane są rozmowy w tzw. formacie normandzkim, czyli przywódców Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji, na temat zakończenia wojny na Ukrainie. Jednak wraz z przybyciem w zeszłym tygodniu kolejnego „konwoju humanitarnego" z Rosji do Donbasu separatyści coraz aktywniej atakują ukraińskie wojska, stawiając pod znakiem zapytania wysiłki europejskich dyplomatów.
„Jaskrawy rezultat przybycia konwoju" – powiedział o sytuacji w strefie działań wojennych przedstawiciel ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa. W piątek i sobotę ukraińskie oddziały były ostrzeliwane około 50 razy dziennie, w niedzielę – już 63 razy.
Według dowództwa w Kijowie regularne oddziały rosyjskie i bojówki separatystyczne po raz pierwszy od rozpoczęcia walk w czerwcu ubiegłego roku przeważają liczebnie nad siłami ukraińskimi, co zaczyna zagrażać stabilizacji w tamtejszym rejonie. Starcia obejmują obecnie coraz więcej odcinków frontu, mimo że formalnie cały czas (od 19 września) obowiązuje zawieszenie broni.
„Separatyści usiłują zmienić przebieg linii demarkacyjnej" – napisał na Twitterze amerykański ambasador w Kijowie Geoffrey Pyatt. Ze swej strony Rosjanie oskarżają właśnie Ukraińców o prowokowanie ostrzałów. Jednak w poniedziałek zaprzeczyli temu sami mieszkańcy Doniecka, wokół którego bez przerwy wybuchają strzelaniny. Mieszkańcy położonej na północnym wschodzie „dzielnicy kalininowskiej" zażądali w liście do separatystycznych władz, by podległe im oddziały przestały ustawiać swoje armaty między tamtejszymi budynkami mieszkalnymi i ostrzeliwać Ukraińców. Takie działania błyskawicznie ściągają bowiem na dzielnicę odwet ukraińskiej artylerii.
Mimo to rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow twierdził w poniedziałek, że Moskwa „ma informacje, że w dającej się przewidzieć przyszłości [Ukraińcy] spróbują rozwiązać konflikt siłą". Ławrow domagał się, by Zachód wpłynął na „partię wojny w Kijowie". Równocześnie jednak sam przyznał, że „nieporozumienia w sprawie iluś tam kilometrów [przebiegu linii demarkacyjnej] nie mogą być powodem do używania ciężkiej broni" – choć nie dodał przez kogo. Ale kilka tygodni wcześniej prezydent Putin dwukrotnie mówił, że separatyści chcieliby jeszcze zająć „lotnisko w Doniecku oraz trzy–cztery wioski" – jego zdaniem mieszkają tam ich krewni.
Obecne agresywne działania separatystów postawiły pod znakiem zapytania kolejne spotkania w sprawie rozwiązania konfliktu. W poniedziałek wieczorem w Berlinie spotkali się ministrowie spraw zagranicznych czterech państw (Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji), głównie po to, by przygotować rozmowy przywódców swoich państw w stolicy Kazachstanu.
Ale pogorszenie sytuacji na froncie doprowadziło do tego, że nawet kanclerz Angela Merkel zagroziła jego zerwaniem. „Spotkanie zależy od postępów normalizacji" – uprzedziła. Porozumienia rozejmowe z Mińska przewidywały m.in. wycofanie ciężkiej broni ze strefy konfliktu (tymczasem po rosyjskiej stronie powróciła ona na stanowiska) oraz umożliwienie obserwatorom OBWE monitorowania całego odcinka granicy ukraińsko-rosyjskiej, opanowanego przez separatystów (czego nie osiągnięto do dziś).