Do wiedzy i wizji, które miał w sobie Marek Karp, trzeba jeszcze dodać wolę i odwagę. W latach 80. zaprowadziły go one do opozycji demokratycznej, a w latach 90. do pomocnej współpracy z budzącymi się do niepodległości wschodnimi sąsiadami Polski.

W latach PRL odwaga polegała nie tylko na wystawieniu się na prześladowania jawnej i tajnej policji politycznej, ale i na wyrzeczeniu się nawet najbardziej należnej kariery w oficjalnych instytucjach. W latach 80. Marek Karp, obiecujący mediewista, absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim w 1980 roku, oficjalnie bywał bibliotekarzem, redaktorem działu historii w miesięczniku "Wiedza i Życie", wyjeżdżał dla zarobku za granicę. Nieoficjalnie - współpracował z podziemnymi czasopismami, pisał na tematy wschodnie, dla wydawnictwa drugiego obiegu przygotował obszerny zbiór "Materiałów do stosunków polsko-białoruskich". Aktywnie uczestniczył w pracach niezależnego konwersatorium "Polska w Europie", które w niepodległym już państwie okazało się "kuźnią kadr" dla polskiej polityki wschodniej.

Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wielokrotnie jeździł na Litwę, wspomagał jej dążenia niepodległościowe, zabiegał o poparcie dla nich wśród Polaków na Wileńszczyźnie, a im pomagał zorganizować się, wspierał inicjatywy wydawnicze, np. czasopismo "Znad Wilii". Był pomocny w pierwszym okresie działalności litewskiej placówki dyplomatycznej w Warszawie. Był w Wilnie zimą 1991 roku, kiedy sowiecki Specnaz brał szturmem wieżę telewizyjną i otaczał pancernym kordonem parlament litewski. Następnie w Warszawie czynił przygotowania - na wypadek, gdyby Moskwa zdecydowała się okupować Litwę - do utworzenia emigracyjnego przedstawicielstwa władz litewskich. Niepodległa Litwa odznaczyła go Orderem Giedymina. Marek Karp był również pionierem dialogu z Białorusią.

W 1990 roku z niewielką grupą współpracowników, m. in. Bartłomiejem Sienkiewiczem, zorganizował Ośrodek Studiów Wschodnich. Z jego inicjatywy OSW został włączony w strukturę Ministerstwa Gospodarki, a nie np. któregoś z bardziej upolitycznionych resortów, jak MSZ lub MSW.

Ośrodek pracuje na potrzeby Kancelarii Prezydenta, prezesa Rady Ministrów i rządu, a wyniki prac i bazę danych udostępnia również naukowcom i publicystom. Analizuje (m. in. na podstawie stałego monitoringu 130 czasopism, Internetu, radia i telewizji zagranicznej) sytuację polityczną, ekonomiczną i społeczną w Europie Środkowej i Wschodniej, na Bałkanach, Kaukazie i w Środkowej Azji. Ma jedną z największych w Europie baz danych. Publikuje (także w wersji elektronicznej) kilka periodyków - od codziennych i tygodniowych przeglądów informacji, przez komentarze do bieżących wydarzeń, po gruntowne kwartalne i doroczne analizy dziejących się na Wschodzie procesów. Współpracuje z renomowanymi placówkami politologicznymi na świecie, jak np. waszyngtoński Ośrodek Badań Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS, Center for Strategic and International Studies).

13 lat to niewiele jak na zbudowanie instytucji badawczej, dostarczającej ekspertyz o takiej wiarygodności, aby mogli na nich polegać politycy podejmujący decyzje, mające wpływ na bezpieczeństwo państwa. A w postkomunistycznej Polsce trzeba ją było budować zupełnie od nowa, w dodatku nie mogąc oprzeć się na kadrach dysponujących jakimkolwiek zasługującym na zaufanie stażem lub doświadczeniem, bo takich wtedy po prostu u nas w kraju nie było. Dziś w OSW pracuje 54 analityków, w większości o długim, co najmniej kilkuletnim stażu. Dobór i wykształcenie kadr ośrodka to także w wielkiej mierze zasługa jego założyciela. Według świadectwa obecnego dyrektora OSW Jacka Cichockiego, Marek Karp wpajał w swój zespół interaktywny etos pracy, który nakazywał nie czekać biernie na zapotrzebowanie władz na analizy i ekspertyzy, lecz wyprzedzać je, rozszerzać pole badawcze na nowe ważne zjawiska, zwracać uwagę na utajone jeszcze procesy polityczne i społeczne, których znaczenie może stać się powszechnie znane dopiero w przyszłości. Dlatego np. OSW mógł odegrać ważną rolę w przygotowaniu, wyszkoleniu i wyposażeniu w niezbędną pomoc naukową, kadr dla polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku.

Wizja polityki wschodniej, jakiej hołdował Marek Karp, była zbieżna z koncepcją "ULB" (Ukraina, Litwa, Białoruś) Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego. Mówiła ona, że sąsiaduje z nami na Wschodzie nie "naród radziecki", który był propagandowym tworem, ale narody Ukrainy, Litwy i Białorusi, które mają aspiracje do niepodległości, z którymi mamy w wielkiej mierze wspólną - dobrą i złą - przeszłość historyczną, i z którymi musimy ułożyć sobie przyjazne stosunki teraz i w przyszłości. A rolą OSW jest nie tylko bacznie przyglądać się wszystkiemu, co się dzieje za naszą wschodnią granicą i dzielić się obiektywną wiedzą z zachodnimi partnerami Polski w NATO i UE, ale także przekonywać naszych wschodnich sąsiadów, że mamy w stosunku do nich czyste i dobre intencje.

Marek Karp był do tej sprawy idealnym wykonawcą. Urodził się w 1952 roku w Zamościu, ale pochodził z rodziny polskich ziemian od wieków osiadłych na Żmudzi, a co więcej - czuł się dziedzicem i obywatelem Rzeczypospolitej Wielu Narodów.

W latach dziewięćdziesiątych Marek Karp oddał się jeszcze jednej pasji. W Ludwinowie na Podlasiu, na granicy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, odbudował dwór, w przeszłości należący do jego dalszych krewnych. Stworzył tam, obok warszawskiego, swój drugi dom. Założył przy nim farmę hodowlaną. Przestudiował podręczniki chowu bydła i produkcji mleka, sprowadził krowy z Holandii i Niemiec, zdobył jako hodowca i producent mleka międzynarodowe certyfikaty.

W ostatnich latach popadł jednak z powodu tego gospodarstwa w kłopoty finansowe. W czasie podróży na Podlasie uległ - w niejasnych okolicznościach, które wciąż bada prokuratura - katastrofie drogowej, zdarzeniu z białoruską ciężarówką. Wskutek powikłań powypadkowych zmarł 12 września.